Hania :) Pauza w blogowaniu.

Hania :) Pauza w blogowaniu.

Kochani! Jako, że wcześniej dostałam od tak wielu z was masę słów wsparcia przed moim rozwiązaniem, przychodzę dzisiaj dosłownie na 2 minutki (kilka zdań w przeliczeniu na słowa) aby dać wam znać, że jesteśmy już razem :) Część z was być może już widziała malutką na FB i Instagramie.

Hanię urodziłam (na razie nie chcę wspominać porodu) w środę 9 lipca. Wszystko zaczęło się od meczu Niemcy - Brazylia!!! i trwało kilkanaście godzin.

Jest okrutnie ciężko i tylko mamy chyba wiedzą tak całkowicie o co chodzi. Zawsze miałam wyobrażenie, że nie może być aż do przesady tak trudno na początku. Otóż może i jest.

Pomimo jednak wszytko - jestem do granic możliwości zakochana i pisząc to już mam łzy w oczach (hormony też pewnie szaleją). Mam cudowną, zdrową córkę i wszystko inne w życiu jest od teraz mniej ważne.

Wrócę tu na pewno, nie wiem kiedy, oby jak najszybciej.
Oto mój maleńki pulpecik.



Nowości kosmetyczne.

Nowości kosmetyczne.

Już myślałam, że nic do was przez jakiś czas nie napiszę, tymczasem czekam dalej...

Rozliczyłam się ostatnio ze swoimi "śmieciami" (denko) więc dzisiaj na ich miejsce może przybyć troszkę nowości :) Jejku jak na to patrzę to chce mi się śmiać, ciągle więcej chyba mi przybywa niż ubywa. Na moje usprawiedliwienie - część z nowych kosmetyków udało mi się wygrać w rozdaniach (w co nadal nie mogę uwierzyć).


Tyle tego się zebrało w przeciągu około 1-2 miesięcy.


Szampony. Obecnie używam ostatni ze starych zapasów - jagodowy szampon Balea więc nadszedł czas na coś nowego. Kilka tygodni temu natknęłam się na promocję w Rossmannie i chciałam kupić tą niebieską wersję Gliss Kur oraz któryś z szamponów Dove. Niestety niebieskiego nie było więc wzięłam wersję przeciwdziałającą rozdwajaniu się końcówek. Za jakiś czas Gliss Kur nadal był w promocji, niebieski szampon już był więc go capnęłam. Mam teraz zapas na kilka długich miesięcy. 

Batiste zakupiłam wiadomo - podczas obecnej akcji w Biedronce :)


Podczas promocji w Super Pharm chwyciłam kolejną butelkę płynu micelarnego z Garniera (mój obecny i niekwestionowany ulubieniec), za jakiś czas robiąc zakupy na określoną kwotę mogłam wybrać dla siebie jeden kosmetyk oferowany w niższej cenie i wybrałam żel do mycia twarzy Iwostin. Dopiero w domu zwróciłam uwagę, że właściwie nie jest przeznaczony do mojej cery ale chyba go mimo wszystko zużyję.

Wcześniej jeszcze kupiłam żel do mycia twarzy AA, który obecnie używam. Zaopatrzyłam się również (w Biedronce) w nową tubkę morelowego peelingu Soraya, (pisałam o nim tutaj), poprzednia jest już na wykończeniu.


Przeprowadzam u siebie akcję wymiany Inglotowych paletek na te z przeźroczystymi przykrywkami. Te czarne z lusterkami posłużą mi do przechowywania pojedynczych cieni, które w tym roku zamierzam przeprowadzić z ich poszczególnych pojemniczków do wspólnej rodziny. Paletki ze zdjęcia kupiłam oczywiście puste, cienie to kolekcja zbierana przez dłuższy czas :)

A 2 cienie z Sephory, które leżą po prawej to mój dzisiejszy zakup :) To jedyny mój łup z tegorocznych letnich wyprzedaży (każdy kosztował 10,90 zł). Nie spodziewałam się, że uda mi się dotrzeć jeszcze gdziekolwiek (wczoraj miałam termin przyjścia dzidzi na świat) a tymczasem pojechałam dzisiaj z mężem na przejażdżkę do Szczecina i dokulałam się do drogerii :D 


Jagodowa muffinka to również nowość u mnie, ale na tyle wspaniała, że już o niej zdążyłam napisać tutaj. Na arbuzowe masło z kolei skusiłam się po przeczytaniu jednego zachwalającego posta. Zapach mnie nie oszołomił i masło czeka na swoją kolej - muffinka wygrała!


Obecna oliwka do brzuchola po ukończonym Palmersie. Niestety mam ogromne problemy z jej aplikacją. Myślę, że napiszę o niej coś więcej wkrótce.


A to już zbiór kosmetyków, które wygrałam w rozdaniach u: BelleoleumMalowajki i Agwer

Aga, u której wygrałam pudełko ShinyBox, zaskoczyła mnie całkowicie i to od niej dostałam moją ulubioną nowość (choć nie kosmetyczną) z pośród wszystkiego co dzisiaj wam pokazałam. Taki niby drobny gest, ale podbiła tym moje serce, że chciała sprawić mi odrobinę radości (a było jej znacznie więcej niż tylko odrobinę) :)


Mnie najbardziej cieszą te najmniejsze, nieoczekiwane niespodzianki! Jeszcze raz dziękuję!

Pozdrawiam was upalnie, dziękuję za wszystkie komentarze i za ostatnio wiele miłych słów wsparcia! Jest to dla mnie bardzo budujące!

PS. Zachęcam was do obserwacji mojego nowego konta na Instagramie - będzie mi bardzo miło. Odnośnik macie w bocznym pasku bloga.

Trzymajcie za mnie nadal kciuki!




Instagram Kommo :) + mały gadżecik dla jednej z was.

Co niektóre osoby wiedzą, jak bardzo chciałam dołączyć do grona użytkowników Instagrama :) Lubię zdjęcia, lubię tą formę aktualizacji mówiącą co u nas słychać. Niestety przez ostatnie lata miałam Nokię Lumię, na której nie można było go zainstalować.

Nareszcie jednak (dzięki mężowi) mam radochę korzystania z telefonu z Androidem i tym samym możliwość utworzenia swojego konta na Instagramie :) Powiem wam, że cieszę się jak dzieciak.

Zapraszam więc osoby, które lubią mojego bloga, może troszeczkę mnie samą jak i również lubią tą aplikację do obserwowania mojego konta :D

Wejdźcie TUTAJ :)



A teraz spróbuję was troszkę przekupić (z mocnym podkreśleniem, że nie na serio) :) Osoby, które zechcą mnie zaobserwować i którym spodoba się naszyjnik który widnieje na ostatnim zdjęciu (ten z czerwonymi oczkami) będą mogły wziąć udział w mini losowaniu właśnie takiego samego.

Proszę tylko o potwierdzenie udziału w komentarzu pod postem (napiszcie pod jaką nazwą obserwujecie Insta i zostawcie swojego maila). Czas trwania - niech będzie do 10 lipca. Wysyłka tylko na terenie PL, 1 osobę wyłonię losowo i ogłoszę to na blogu. 

Pozdrawiam was maksymalnie ociężale :)


Wyprzedaż w Sephorze...

Wyprzedaż w Sephorze...

Najkrótszy post!

Uwaga - wchodzicie tylko na własną odpowiedzialność - żeby nie było, że przeze mnie.



:)

Oczywiście dajcie znać czy zamierzacie się wybrać bądź zrobić zakupy online!



W7 róż  "The Honey Queen".

W7 róż "The Honey Queen".

Dzisiaj chciałam wam zaprezentować bardzo fajny i taniutki kosmetyk. Zapewne kojarzycie firmę W7 - ich kosmetyki można kupić bez problemu na Allegro i internetowych drogeriach. Ja W7 porównuję do takich marek jak Essence czy Catrice. Ogólnie niższa półka cenowa ale kosmetyki cechują się często dobrą jakością.

Kostki W7 (są chyba 4 wersje) łudząco przypominają kostki Benefit. Opisywana przeze mnie dzisiaj to "The Honey Queen" - jaka wdzięczna nazwa :) Nazwa nawiązuje do miodu gdyż mozaika ma kształt właśnie plastrów miodu.



Kosmetyk mieści się jak pisałam w opakowaniach podobnych do tych od Benefit - kartonowe, kwadratowe pudełeczka. Ogólnie dość bajeranckie i wg mnie młodzieżowe. Ja stara jednak lubię tego typu gadżety. 

W środku znajdziemy pędzelek - płaski i szeroki. Zazwyczaj pędzelki i aplikatory w tego typu produktach są do niczego - ten natomiast mi się doskonale sprawdza, jest mięciutki i bardzo przyjemnie można się nim posłużyć - szczególnie zabierając kosmetyk w podróż. Pędzelek jest włożony w plastikowe korytko, które leży na chroniącej sam róż folijce. Wszystko dopasowane i schludne. 





Opakowanie produktu mówi nam, że w środku znajduje się róż. Mozaika jest natomiast w odcieniach brzoskwiniowo - łososiowo - różowo - beżowej, jak na moje zdolności określania barw :) Ja barwy widzę, czuję i rozróżniam ale mam problemy z ich nazewnictwem, może na pociesznie nie aż takie jak mężczyźni. 


Mozaika wydaje się na pierwszy rzut oka dość ciemna ale jej pigmentacja jednak jest bardzo delikatna. Ktoś może uznać tą cechę za minus - mi kompletnie w przypadku tego kosmetyku subtelność ta nie przeszkadza. Może dlatego, że sama mam jasną karnację i wiem, że nie zrobię sobie nim żadnej krzywdy. Myślę, że dla osób z ciemną karnacją kosmetyk ten posłuży bardziej jako rozświetlacz. 

Co mnie najbardziej zachwyciło w tym kosmetyku? Efekt jaki pozostawia na skórze! Jest to pięknie rozświetlona tafla. Wykończenie na twarzy określiłabym jako satynowe - mnie zauroczyło, 0 efektu widocznych drobinek. Dawno nie byłam tak zadowolona z nowego różu :)

Produkt ma pojemność 8 g a jego koszt to około 12 - 15 zł.

Bardzo się cieszę, że skusiłam się na zakup "miodowej" kostki od W7. Używałam jej przy okazji wykonywania TEGO makijażu i właśnie wtedy po raz pierwszy tak mocno mi się spodobała. Innym kosmetykiem (między innymi), który posiadam od firmy W7 to paleta cieni (inspirowana również popularną paletą Naked), którą recenzowałam TUTAJ.

A oto efekt (myślę, że widoczny) jaki daje na samej twarzy :)





Na zdjęciach policzki wyglądają na tylko rozświetlone ale jak pisałam wyżej mozaika oddaje nam kolor w bardzo delikatnej postaci. Aparat go całkowicie zjadł ale na szczęście bardzo ładnie uchwycił owy błysk. 

Ciekawa jestem czy kogoś skusiłam na zakup The Honey Queen :)