Nie kupię ani jednego do końca roku!

Nosiło mnie pewne postanowienie od kilku dni a przy okazji przeprowadzki utwierdziłam się w przekonaniu o jego słuszności. Właściwie to po drodze od narodzenia się myśli zdążyłam ponownie zgrzeszyć i dlatego muszę publicznie ogłosić czego nie kupię do końca roku bo taka forma na większą skalę rozgłosu bardziej mobilizuje.

Zajrzyjcie najpierw tutaj:

ZBIÓR MOICH LAKIERÓW
(oczywiście od momentu opublikowania posta a było to pół roku temu moja kolekcja troszkę się powiększyła)

Jakiś czas temu, całkiem niedawno moja mama zapytała mnie czy nie mam jakiegoś zbędnego lakieru dla niej. Powiedziałam, że jasne, na pewno coś się znajdzie. Mama na to dalej - Ty to pewnie masz ich sporo, z 30 masz, prawda? Na co ja, że chyba ze 100.

Wypierałam się krążącego po głowie spostrzeżenia, iż ostatnio bardzo często miała miejsce sytuacja, że zakupiony lakier użyłam RAZ i nigdy więcej do niego nie wracałam. Nie jestem biegłą manicurzystką i mało na paznokciach kombinuję ze wzorkami i innymi metodami zdobienia paznokci. Więc myślę, że czas najwyższy po prostu korzystać z tego co mam i uczciwie zużywać posiadane lakiery a nie jednorazowo jakby tylko sprawdzać jak wyglądają na paznokciach!

Zapieram się zatem, że od dzisiaj do końca tego roku, choćby nie wiem co nie kupię żadnej nowej lakierowej buteleczki!!! Niech przybywają nowe kolekcje, cudowne nowe odcienie, wspaniałe piaski, brokaty, niesamowite przeceny. Nowym lakierom mówię stanowcze NIE! Tylko ten rok, a nawet już tylko 10 miesięcy! Złotówki na nowy lakier wydać nie mogę :)

Jedynym rozgrzeszeniem będzie odżywka tylko pod warunkiem, że zużyję te co posiadam. Choć wydaje mi się, że i taka potrzeba nie zajdzie.

Ps. dostawać lakiery mogę! :)

Ile posiadacie lakierów w swoich kolekcjach i czy narzucacie sobie podobne postanowienia do mojego? Odczuwacie, że macie ich za dużo a jednocześnie nie możecie oprzeć się przed kupowaniem następnych? Jestem bardzo ciekawa :)


Żegnaj mieszkanko, żegnajcie kosmetyki. Denko nr 6.

Żegnaj mieszkanko, żegnajcie kosmetyki. Denko nr 6.

Aaach... Sentymentalnie u mnie. Choć urwanie głowy trwa, napięcie i dziesiątki spraw do załatwienia to cały czas okraszone jest to wszystko nostalgią gdyż powoli żegnam się z moim malutkim lokum, w którym żyłam 5 lat. Pakuję dobytek, stos kartonów rośnie. I choć robię to wszystko w żółwim tempie to cieszę się z dobrego samopoczucia a kopniaki od wewnątrz póki co dodają mi energii i sprawiają, że się uśmiecham.

Podczas pakowania robię wstępne porządki i przegląd wszystkiego co posiadam, przyszedł również znowu czas na wyrzucenie kolejnej porcji uzbieranych pustych opakować po kosmetykach. Denka na blogu nie było 4 mce - gdy robiłam zdjęcia stos wydawał mi się spory lecz biorąc pod uwagę czas jego zbierania wcale już tak nie uważam.


Nie jest jednak tragicznie patrząc ponownie na zbiór całości :)


Balea żel pod prysznic - recenzja.
Gilette - żel do golenia. Produkt z Glossyboxa. 


Avon woda Scentini zielona. Średni zapach, wykorzystałam szybko i już do niego nie powrócę. 
Niva dezodorant, Avon balsam rozświetlający, 2 masełka z TBS. Miodowe masełko bardzo przypadło mi zapachem do gustu, czytałam o nim niepochlebne opinie a mi odpowiadało. Nie znosiłam za to cytrynowego - nie lubię cytrynowych kosmetyków. Używałam go do nawilżania stóp - jak najdalej od nosa :) Sam kosmetyk był ok jak wszystkie masła TBS dla mnie - nie lubiłam tylko zapachu. 


Tylko 3 próbeczki :(


Próbka odżywki Artego z Glossyboxa, odżywka Pantene, szampon Syoss. 


Chusteczki do demakijażu Inglot, miniaturka kremu Lierac, krem pod oczy Lirene, żel do mycia twarzy Lirene, krem do twarzy Lirene i płyn micelarny BeBeauty. 


Tusz do rzęs Volumix Fiberlast - świetny tusz za niską cenę.
I na koniec starutki sztyft z Avonu.

Mam pewną refleksję denkową - nie napisałam praktycznie żadnej recenzji powyższych kosmetyków co tłumaczę przerwą w blogowaniu. Szkoda jednak, bo przeglądając zdjęcia widzę kilka wartych uwagi produktów. Muszę się poprawić :)


Fantastyczne nawilżenie okolic oczu.

Fantastyczne nawilżenie okolic oczu.

Dzisiejszy post będzie o pewnym maleństwie. Jednakże niech określenie was nie zmyli - to maleństwo ma ogromną moc! Od kilku tygodni go używam i jego działanie od samego właściwie początku tak mnie ujęło, że czym prędzej chcę wam o nim napisać.

Duoaktywny krem przeciwzmarszczkowy pod oczy Opti - Sensilium od Pharmaceris to owy kosmetyk o którym mowa.



Wskazania zastosowania kremu: codzienna pielęgnacja dojrzałej, nadwrażliwej i podatnej na alergię skóry wokół oczu. Kosmetyk powinien podpasować więc dziewczynom, które po zastosowaniu produktów wokół delikatnej skóry oczu często odczuwają pieczenie, swędzenie i dyskomfort. Ja raczej z podobnymi problemami się nie borykam natomiast działanie kremu i tak przekonało mnie do końca o słuszności jego stosowania na mojej twarzy. Na pewno odczuwam ukojenie po zastosowaniu kosmetyku, gdyż po myciu i wysuszeniu zazwyczaj skóra się ściąga i powoduje nieprzyjemne uczucie. 

Duo aktywny krem jak mówi nazwa ma działać dwukierunkowo - wygładzanie zmarszczek i odżywianie skóry to jego główne zadania. Oleje zawarte w składzie kremu (które wcale nie widnieją na ostatnich miejscach na liście składników) intensywnie nawilżają skórę pod czym podpisuję się obiema rękami. 



Odczucie głębokiego nawilżenia następuje dosłownie moment po zastosowaniu kremu. Ja nakładam go pod oczy jak i delikatnie na powieki. Krem jest bardzo wydajny, malutka kropeczka na palcu wystarczy do dokładnej aplikacji kremu w okolicy każdego oka. 

Przyznam wam, że jestem niedowiarkiem w kwestii działania przeciwzmarszczkowego kremów, które mają nam je wygładzić. To byłoby zbyt cudowne osiągnąć rezultat "wyprasowania skóry" i botoks nie koniecznie robiłby taką furorę. Wierzę za to, że poprzez stosowanie odpowiednich kosmetyków proces powstawania nowych zmarszczek można zdecydowanie spowolnić a może i przez jakiś czas powstrzymać. 

Maleństwo od Pharmaceris polubiłam do reszty od dosłownie pierwszej aplikacji. Dawno nie byłam tak zadowolona z odczucia nawilżenia jaką daje krem pod oczy. Do tego świadomość, że jest to kosmetyk przeznaczony do wrażliwej skóry (nie zrobi mi żadnej krzywdy) oraz fakt, że fantastyczne nawilżenie to tylko jedno z kilku zasadniczych działań kremu. Działanie przeciwzmarszczkowe kosmetyku (które w moim wieku jest już bardzo ważne) całkowicie wypełnia moje zadowolenie z jego stosowania.  Jak pisałam wyżej średnio wierzę, że drobne zmarszczki, które już posiadam się wypełnią ale na pewno spowalnia proces powstawania nowych. 

Dodatkiem do wszystkiego co napisałam jest urocze opakowanie kremu. Krem ma pojemność 15 ml. Pojemniczek z pompką daje nam poczucie wysokiej higieny i ułatwia stosowanie. Kosmetyk ma niezbyt gęstą konsystencję, idealnie się rozprowadza na skórze i momentalnie wchłania. 




Cena kremu to około 30 zł. Jest różna w zależności od miejsca, w którym krem kupujemy a jest od dostępny chyba w większości aptek. 

Mam w zapasach jeszcze z 2,3 inne kremy pod oczy więc na pewno kilka miesięcy zajmie mi ich używanie ale gdy stanę ponownie przed wyborem jaki krem kupić pod oczy na pewną sięgnę ponownie po duoaktywny krem przeciwzmarszczkowy od Pharmaceris. 



Ja kremy pod oczy stosuję od kilku dobrych lat. Pamiętam pietruszkowy krem od Ziaji, całkiem go lubiłam. Zazwyczaj wzbraniałam się przed kupowaniem kremów z nieco wyższej półki cenowej szukając przede wszystkim dobrych ale i tanich kosmetyków. Myślę jednak, że wydatek 30 zł na krem pod oczy nie jest jeszcze ogromnym obciążeniem naszego budżetu a jest wart tej ceny. Przeglądając moje kosmetyki mam świadomość, że wiele kupiłam pod wpływem emocji bardziej niż z potrzeby i przemyślenia. Robiąc zakupy z głową i nie dając ponosić się co chwilę pojawiającym się promocjom możemy uszczuplić wydatki zamieniając kupowanie przypadkowych kosmetyków, które zalegają nam później w szafkach na dobrą pielęgnację tak ważnej części naszej twarzy, jaką jest niewątpliwie skóra wokół oczu :)

Jakie są wasze ulubione kremy pod oczy? Macie jakieś, do których regularnie wracacie po wykończeniu poprzedniego? 





Spotkanie blogerek z zachodniopomorskiego.

Spotkanie blogerek z zachodniopomorskiego.

To już tydzień mija, jak odważyłam się wziąć udział w moim pierwszym spotkaniu z blogerkami. Dziewczyny były zarówno ze Szczecina jak i okolic. Już może pisałam o tym a na pewno mówiłam kilku osobom, że jednym z celów założenia bloga była chęć i możliwość poznania nowych, ciekawych osób. Nareszcie miałam ku temu nie lada okazję, bo były nas aż 24 sztuki :)

Atmosfera była świetna, zakładałam, że spotkanie potrwa max. 2 godziny a ja sama siedziałam chyba z 4 a końca spotkania dalej nie było widać. Podczas mojego wejścia do lokalu, stało się to, czego się obawiałam - prawie wszystkie dziewczyny już były na miejscu, nie wiem do tego momentu jakim cudem udało mi się powiedzieć "cześć" (jestem bardzo dzika) i usiąść na wolne miejsce (zajęte dla mnie przez kochaną Alę ) bez potknięcia.

Spotkanie miało być bez żadnych giftów, jednak kilka firm zrobiło nam niespodziankę i do domu wróciłyśmy z drobnymi podarunkami. W tym miejscu podziękuję Kasi, która była inicjatorką i organizatorką spotkania a którą nareszcie miałam okazję osobiście poznać.

Firmy, które wsparły i umiliły nasze spotkanie to:
Soraya
Ziaja
Bomb World
C.M.C. Cosmetics Hurtownia Kosmetyki Profesjonalnej
Clochee
Stara Mydlarnia

Blogi dziewczyn, które uczestniczyły w spotkaniu:
http://kasiabanaszak.blogspot.com/
http://maalakota.blogspot.com/
http://apetytnastyl.blogspot.com/
http://wyznania-lakieroholiczki.blogspot.com/
http://www.goodtotry.pl/
http://www.agwerblog.pl/
http://www.ashplumplum.com/
http://zakupomaniaczka.blogspot.com/
http://czarodziejka87.blogspot.com/
http://paprykens.blogspot.com/
http://lusi-make-up.blogspot.com/
http://www.hairdryeer.blogspot.com/
http://mamanatropie.blogspot.com/
http://herlittlemoments.blogspot.com/
http://czekoada.blogspot.com/
http://www.cosmeticsfreak.com/
http://tobeastonefox.blogspot.com/
http://www.meladyy.blogspot.com/
http://www.szescdni.blogspot.com/
http://paulinadziewczynaratownika.blogspot.com/
http://sandy-osman.blogspot.com/
http://patkatuitam.blogspot.com/

Jedynym minusem spotkania okazało się być to, że przy tak ogromnej ilości dziewczyn, nie wszystkie udało się dosłownie poznać, już nie mówiąc o nawet krótszej rozmowie :) Mam nadzieję, że wkrótce będą następne okazje do poszerzenia kolejnych znajomości i pogłębienia tych już nawiązanych.

Poniżej kilka zdjęć od Agnieszki, niestety zdjęć wyszło niewiele ze względu na naprawdę ciemne pomieszczenie.








Nearly Naked. W7 paleta cieni.

Nearly Naked. W7 paleta cieni.

Rynek kosmetyków "zalewają" paletki na wzór palet Naked od Urban Decay. Fajnie posiadać oryginalny kosmetyk, jednak niestety cena wielu osobom nie pozwala na taki zakup. Jest już kilka paletek dostępnych na rynku łudząco podobnych do oryginalnych Naked i ja dzisiaj pokażę wam jedną z nich.

Jest to względnie nowy produkt firmy W7, na pewno ją kojarzycie - ma na swoim koncie kilka popularnych produktów pośród polskich dziewczyn jak np. puder brązujący Africa czy puder rozświetlający Candy Floss (na marginesie są to kosmetyki pod wzór kosmetyków Benefit).



Paletka zawiera 12 naturalnych odcieni, można by rzec idealnie zaciągniętych z palety Urban Decay Naked2. 




Gadżeciarskie, metalowe opakowanie ma wytłoczony napis i wydaje się być solidne - odpowiednie do podróżowania. W środku nie ma lusterka a w wyposażeniu dostaniemy aplikator z jednej strony zakończony gąbeczką a z drugiej syntetycznym, małym pędzelkiem. Idealnie przyda się do korektorów :)

Nie doczytałam (nie ma na opakowaniu) jaka jest gramatura pojedynczego cienia. Wszystkie cienie mają swoje nazwy, które są umieszczone na spodzie metalowej puszeczki.


Cienie mają w większości satynowe wykończenie, niektóre posiadają bardzo maleńkie drobinki, jest też kilka matowych cieni. Wszystkie cienie mają pigmentację od dobrej do bardzo dobrej a nawet świetnej.

Koszt paletki to około 30 zł + przesyłka na Allegro. Nie orientowałam się czy jest dostępna w innych internetowych sklepach. Uważam, że jest to bardzo dobra cena w zamian za jakość i wizualne wykończenie palety. 

Pokażę wam teraz swatche poszczególnych cieni, być może odcienie na zdjęciach mogą się delikatnie różnić z tym jak wyglądają w rzeczywistości, starałam się jednak kolory w miarę możliwości oddać jak najlepiej.



buff, camel, sand



dust, chocolate, topaz



earth, storm, silk



wave, thunder, onyx

Cienie przy aplikacji raczej się nie osypują, zalecam jako dr Kommo nabieranie na pędzel mniejszej ilości i budowanie koloru kolejnymi warstwami.

Jestem bardzo zadowolona, że skusiłam się na zakup tej paletki. Posiadam już niestety podróbkę (kupioną bezwiednie za ciężkie pieniądze na Allegro od nieuczciwego sprzedawcy) palety Naked, która wyszła jako pierwsza i cieszę się z kolejnego naturalnego i o dobrej jakości zestawu naturalnych cieni w postaci palety In The Buff.




Jak wam podoba się paletka, czy ją w ogóle znacie?





Ukoić skórę głowy - specjalistyczny szampon Pharmaceris.

Ukoić skórę głowy - specjalistyczny szampon Pharmaceris.

Ojejku ile mnie dzisiaj dobrego spotkało, nie przestaję się uśmiechać! Po pierwsze szybko zauważyłam od rana pojawiające się informacje o wielkich pakach od Erisek. A ja dzisiaj właśnie robiłam zdjęcia do recenzji kilku produktów, które obecnie używam jeszcze z pierwszej przesyłki. Gdy do mieszkania dotarła i do mnie ogromna paka oszalałam z radochy - jak na święta! Na pewno się z wami podzielę tuż po zakończeniu obecnego rozdania :)

Paczka od laboratorium dr Ireny Eris była dopełnieniem mojej wielkiej radości dzisiaj, której przyczyną są już pewne kopniaczki z wewnątrz brzucha :)

Tyle radości tytułem wstępu, tymczasem zajmę się głównym tematem.

Dzisiaj postanowiłam napisać troszkę o używanym przeze mnie od jakiegoś czasu szamponie od Pharmaceris. Jest to szampon przeznaczony do włosów cienkich i delikatnych (moich nie określiłabym jako cienkie, delikatne już bardziej). Przede wszystkim jednak ma on za zadanie ukoić wrażliwą skórę głowy, którą zdecydowanie posiadam. Po umyciu włosów skóra na głowie staje się spięta, jest przesuszona i swędzi co wywołuje łuszczenie się skóry. Nie jest to typowy łupież ale miejscami, gdzie się podrapię tak to wygląda.




Kojący szampon Pharmaceris ma pojemność 250 ml. Przezroczysta butelka ułatwia kontrolę ile produktu nam pozostało. Wyprofilowane wieczko z łatwością się otwiera a wystający dziubek pozwala na wygodną aplikację.



Szampon ma wg mnie idealną konsystencję, nie przelewa się z dłoni, nie zmarnowałam ani kropli produktu. Jest bardzo wydajny, ładnie się pieni. Spodziewałam się po nim delikatnego zapachu a jest raczej intensywny - mi przypomina bardzo zapach szamponów używanych w salonach fryzjerskich i osobiście bardzo go lubię :)


Szampon bardzo dokładnie myje włosy, które jak podaje etykieta faktycznie są puszyste, lśnienie uzyskuję dopiero po kilku godzinach od całkowitego wysuszenia. Jak wspomniałam już wcześniej potrzebna jest niewielka ilość aby uzyskać pieniący się czepek, mi wystarczy tylko jedna aplikacja podczas mycia.

Na etykiecie możemy wyczytać iż szampon powinien też ułatwić nam rozczesywanie umytych włosów. Potwierdzam, że kilka razy nie stosowałam żadnych odżywek po użyciu szamponu i nie miałam większych problemów z rozczesaniem mokrych włosów (z zaznaczeniem, że nie są farbowane).

Najważniejsza jednak pozostaje odpowiedź na pytanie - czy szampon spełnia swoje specjalistyczne zadanie? Dla mnie i tak i nie. Być może mam większy problem niż opisywany produkt jest w stanie rozwiązać gdyż o ile na prawie całej głowie faktycznie zauważyłam mniejsze objawy mojej dolegliwości, to przy linii styku włosów i czoła skóra cały czas jest mocno przesuszona i nie mogę znaleźć na nią lekarstwa.


Ogólnie jednak bardzo polubiłam ten produkt, uwielbiam jego zapach, ujmuje mnie wydajność i sposób działania na włosy, ciuteńkę żałuję tylko, że nie wyeliminował mojego małego problemu do końca. 

Szampon z łatwością dostaniemy chyba w każdej aptece, z tego co się zorientowałam, jego koszt to około 20 - 23 zł za 250 ml. 


Avon Luxe Miracle. Luksusowy podkład - pierwsze wrażenie.

Avon Luxe Miracle. Luksusowy podkład - pierwsze wrażenie.

Dostałam podkład Luxe Miracle od koleżanki, która zamówiła dla siebie zbyt jasny odcień (to jest minus firmy Avon, nie wszyscy dysponują próbkami). Dzisiaj postanowiłam go wypróbować na sobie aby sprawdzić, czy mi odpowiada. Przy okazji zrobiłam zdjęcia i podzielę się swoją opinią w formie posta.


Podkład powinien być jak sama nazwa wskazuje kosmetykiem luksusowym, należy do innych produktów serii Luxe od Avon. Podkłady są dostępne w 5 odcieniach, ja dzisiaj testuję odcień "natural glamour". Gdybym kupowała podkład dla siebie bezpośrednio, na pewno wzięłabym najjaśniejszy odcień "porcelain".



Podkład w szklanej buteleczce o pojemności 30 ml zamknięty jest plastikowym, pozłacanym wieczkiem. Aplikację kosmetyku ułatwia nam pompka, której wystający dziubek mi na dłuższą metę utrudniałby czyszczenie okolic "ujścia" produktu a jestem uczulona na brudne opakowania od podkładu :)




Cena podkładu to około 40 zł w promocji a jego regularna cena to 56 zł za 30 ml.

Moja cera nie jest bardzo wymagająca, zależy mi przede wszystkim na ujednoliceniu kolorytu. W podkładach natomiast szukam cech takich jak trwałość, wydajność, odpowiednie dla mnie krycie (średnie).

Aplikacja podkładu nie sprawiła mi żadnego problemu, bardzo ładnie się rozprowadził. Podkład jest płynny, ale nie ucieka z dłoni przy dozowaniu (w przypadku, kiedy nakładamy go z porcji nałożonej na dłoń). Nie posiada żadnego zapachu. Pompka jest dość precyzyjna, nie wylewa zbyt dużo produktu.

Efekt na twarzy okazał się dla mnie jak najbardziej zadowalający. Ładnie wyrównał koloryt, zakrył drobne zaczerwienienia. Nie otrzymałam efektu maski. Wykończenie podkładu jest lekko satynowe, jak dla mnie konieczne do przypudrowania transparentnym produktem, również dla przedłużenia trwałości.

Ostatecznie jednak stwierdzam, że odcień jest dla mnie ciutkę za ciemny, myślę, że sprawdziłby się idealnie latem. Na zdjęciach może być tego nie widać :)

Spójrzcie jak podkład wygląda na mojej twarzy w wersji "saute". Co myślicie o efekcie końcowym?


Nie trudno zgadnąć, że na twarzy oprócz kremu niczego więcej nie ma :)


Z podkładem.


Z podkładem i pudrem.



 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Po około 4 godzinach od nałożenia podkładu nieznacznie tylko zaobserwowałam wyskakujące świecenie się. U mnie jest to właśnie czas około 4 godzin, gdy pojawiają się pierwsze przebłyski. W przypadku tego podkładu zdecydowanie nie jest źle. Podkład poza tym nadal trzyma się ładnie, róż na podkładzie również, nie zaobserwowałam żadnego zważenia.

Ciężko mi powiedzieć po 1 razie, czy podkład kupiłabym gdybym zdecydowała się na jaśniejszą wersję. Myślę, że mogłabym się skusić. Po jednokrotnym użyciu jestem całkiem zadowolona :)

Miałyście kontakt z tym produktem, znacie go w ogóle?


Zimowe rozdanie na rozgrzanie.

Zimowe rozdanie na rozgrzanie.

Luty to jeden z najnudniejszych miesięcy dla mnie. Pomimo, że najkrótszy to mi się mocno dłuży. Mam nadzieję, że wam umilę tą zimową stagnację mini rozdaniem.

Przygotowałam dzisiaj dla was książkę Katarzyny Kozłowskiej - Kołodziejkiej "Akademia Makijażu". Jest to jakby pierwsza część "Okazje Duże i Małe". Druga część nie została jeszcze o ile mi wiadomo wydana. Książka ta została wydana około 2 lat temu, zakupiłam ją do swojej makijażowej biblioteczki.

Tak się złożyło, że mam obecnie w posiadaniu 2 sztuki tej samej książki, więc podzielę się chętnie jedną z zainteresowaną osobą. Książka jest podzielona na 2 działy - teoretyczny i praktyczny. Przyda się przede wszystkim osobom, które makijażu dopiero się uczą ale na pewno będzie też dobrą pozycją w kolekcji dla zaawansowanych makijażystek :)

Do książki dorzucam 2 kosmetyki tym razem z Avonu - cudownie pachnący waniliowo krem do rąk oraz peeling do stóp "sorbet z papai".

Oto nagrody:








ZASADY:

1. Aby wziąć udział w rozdaniu należy spełnić 2 warunki:
   - być publicznym obserwatorem mojego bloga,
   - wrzucić na swojego bloga w pasku bocznym poniższy baner, z linkiem odsyłającym do posta o rozdaniu.
2. Udział w rozdaniu mogą wziąć aktywne blogerki (proszę o nie zgłaszanie się blogów założonych typowo do rozdań). 
3. Proszę o zgłaszanie się osób pełnoletnich.
4. Wysyłka nagród tylko na terenie Polski.
5. Wzór zgłoszenia chęci udziału w rozdaniu:
   - pod jaką nazwą obserwujesz bloga,
   - link do twojego bloga gdzie został umieszczony baner,
   - adres email.
6. Rozdanie trwa przez cały miesiąc luty.
7. Wyniki rozdania ogłoszę jak najszybciej po ukończeniu rozdania - osoba zostanie wybrana losowo.
8. Wybraną losowo osobę o wygranej poinformuję w poście z wynikami. 
9. Jeśli dana osoba nie zgłosi się i nie poda adresu do wysyłki w ciągu 3 dni - wyłonię nowego zwycięzcę. 

Wszystkie nagrody są nowe, nie używane i zakupione przeze mnie :)



Baner rozdaniowy:




POWODZENIA!!!