Wibo Boom Boom maskara.
Hej paniom i panom (a wiem, że choć niewielu to jest ich kilku) zaglądającym na mojego bloga. Taaaaka długa przerwa nastąpiła od publikacji ostatniego posta, chciałabym wskoczyć na odpowiedni tor z powrotem i mieć czas na więcej pracy związanej z blogiem.
Jeśli mi się wydawało, że w pierwszych miesiącach życia Puci miałam mało czasu to nie wiem jak określić obecny stan. Wzmianka o braku czasu musiała się pojawić. W skrócie - wszystko przez Pucię.
Dzisiaj chciałam napisać kilka słów o maskarze Boob Boom od Wibo. Jest to drugi tusz firmy Wibo, jaki posiadam. Wcześniej dałam się ponieść fali uwielbienia tuszu Pump Up - prawie wszyscy musieli go mieć. I ja go kupiłam i od samego początku nie polubiłam go. Obecnie wrócił do łask ale nie o nim dzisiaj mowa.
Boom Boom również u kogoś wypatrzyłam, spodobała mi się i zaciekawiła mnie szczoteczka - wyglądała jak te, które preferuję. Pomimo posiadania zbyt wielu maskar i obietnicy, że nie kupię żadnej nowej, dopóki nie wykończę tych, które mam - skusiłam się na jej zakup. Zapewne cena była niemałym argumentem przemawiającym za podjęciem takiej decyzji.
Opakowanie tuszu jest w kolorze fluo, Sama tubka jest nieco pękata. Grafika na opakowaniu względnie minimalistyczna, prosta. Wibo nie szaleje w tej kwestii również z resztą ich kosmetyków. Szczoteczka tuszu jest dość pokaźna, silikonowa, naszprycowana krótkimi ząbkami - takie właśnie preferuję. Jedyne czego początkowo się wystraszyłam to rozmiaru samej szczoteczki, który ostatecznie okazał się nie być wrogi dla moich oczu.
Konsystencja tuszu na początku używania okazała się być całkiem w porządku - nie była bardzo wodnista. Tusz zaskoczył mnie swoją trwałością - nawet pod koniec dnia się nie osypywał, nie pozostawiał u mnie żadnego odbicia na skórze. Jego drobinki potrafiły się ukruszyć jedynie gdy majstrowałam przy rzęsach palcami (wyciągając np. coś co wpadło do oka).
Wiem, że opinie o maskarze są podzielone - ja sama zostałam jego zwolenniczką. Efekt jaki daje moim rzęsom bardzo mnie zaskoczył - tusz rzęsy pogrubił i wydłużył. Nie pozostawiał żadnych grudek. Ma tendencje do sklejania rzęs czego przy odpowiedniej aplikacji i wyszczotkowaniu można uniknąć.
Jedyną znaczną wadą, która ujmuje mu jest fakt, że bardzo szybko podczas regularnego używania mi wysechł. Jego żywotność przy codziennym stosowaniu to około miesiąc. Zamierzam swoją tubkę reanimować Duralinem z Inglota. Gdy i po nim wyschnie na amen poratuje mnie druga, nowa tubka, która znalazła się w marcowym Joy Boxie.
Podsumowując - jestem z tuszu o dziwo zadowolona. Jestem świadoma, że ten sam produkt na innych osobach może wyglądać całkiem inaczej dlatego też jestem ciekawa czy używałyście Boom Boom i jakie są wasze spostrzeżenia i opinie.
Regularna cena tuszu to 11,99 zł za 11 g.
Oo chętnie go wypróbuję, efekt powinnam uzyskac podobny do Twojego ;)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak się sprawdzi :)
Usuńmoże wypróbuję, bo mój kochany Extend z AVONu się kończy, a teraz jest zmieniona formuła i szczoteczka ;(
OdpowiedzUsuńCzyli jakby całkiem inny tusz :)
UsuńMa bardzo zachęcające opakowanie i też preferuję silikonowe szczoteczki, więc chętnie bym go wypróbowała :) Na razie mam jednak inne tusze do zużycia ;)
OdpowiedzUsuńhttp://koralfashion.blogspot.com/
Mi ten tusz sie kompletnie nie podoba..
OdpowiedzUsuńRozumiem, że używałaś? Czy teoretycznie Cię nie zachęca?
UsuńEfekt bardzo ładny. Gdybym umiała się obsługiwać takimi szczoteczkami to bym pewnie kupiła:)
OdpowiedzUsuńAleż to tylko kwestia wprawy :)
UsuńEfekt bardzo ładny, ale szczoteczka mi się nie podoba :/
OdpowiedzUsuńNie lubię ich tuszy ;)
OdpowiedzUsuńu mnie się sprawdził i jestem bardzo zadowlona, fajnie, że u Ciebie też
OdpowiedzUsuńna rzęsach wygląda całkiem nieźle:)
OdpowiedzUsuńNie lubię takich szczoteczek.
OdpowiedzUsuńJa przeciwnie. Choć mogłaby być ciut mniejsza.
UsuńMam zamiar go wkrótce wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś do mnie trafi :D
OdpowiedzUsuńMam go dla mnie bubel skleja moje rzęsy i robie grudki na koncach
OdpowiedzUsuńCzytałam o nim podobne opinie i dziwię się, oczywiście pozytywnie, że u mnie grudek nie zaobserwowałam, bardziej sklejanie ale jakoś udaje mi się ostatecznie je uczesać i ułożyć bez tego efektu.
UsuńMam, ale póki co go nie lubię bo skleja rzęsy. Ale czekam aż podeschnie i wydaje mi się, że może być lepszy.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy wtedy okaże się łaskawszy :)
UsuńJa miałam w swoi joyboxie natomiast jeszcze nie miałam okazji wypróbować bo kończę tusz z firmy lovley
OdpowiedzUsuńJa również go miałam i cieszę się, że to będzie moja druga tubka tej maskary.
UsuńZ chęcią bym go wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńZ Wibo jak na razie miałam tylko ten zielony tusz , potem skusiłam się na ten żółty z Lovely. Ale ponieważ już mi się kończy to z chęcią skuszę się teraz na ten :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak się sprawdził lub podlinkuj recenzję, jak opiszesz :) Ubolewam ale z braku czasu ograniczyłam mocno przeglądanie blogów, za czym ogromnie tęsknię.
UsuńFajnie podkreślił rzęsy :) nie miałam go jeszcze, ale może kiedyś sprawdzę:)
OdpowiedzUsuńJa na poczatku znienawidziłam ten tusz i wyrzucilam w kat jako totalny niewypal. Wrocilam do niego kilka dni temu..po przeczytaniu posta z bardzo pozytywna recenzja. Przepadlam. Pieknie pogrubil, wydluzyl, podkrecil. Warto dawac druga
OdpowiedzUsuńszanse :D
Faktycznie pięknie wygląda na rzęsach ;)!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się efekt !
OdpowiedzUsuńJa jestem wierna Rimmel :)
OdpowiedzUsuńAlice
Fajnie że Ci podpasował :) ja zostaję przy moim żółtym z Lovely :D
OdpowiedzUsuń