Przegląd kosmetyków rozświetlających ciało. Nie tylko dla miłośniczek brokatu.

Przegląd kosmetyków rozświetlających ciało. Nie tylko dla miłośniczek brokatu.

Posty o podobnej tematyce mogłabym pisać codziennie. Uuuuwielbiam brokat, drobinki - nie wiem czy kiedyś z tego wyrosnę - nie chcę! Niedługo zacznie się młodzież ze mnie śmiać...

Dzisiaj zaprezentuję wam 5 kosmetyków, które sprawią, że nasze ciało zabłyśnie - i to dosłownie. Wszystkie 5 sztuk na przemian używam i uwielbiam. Troszkę żałuję, że lato minęło gdyż jest to pora najbardziej sprzyjająca używaniu tego typu kosmetyków. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by prysnąć się podobnym świecidełkiem poza letnim sezonem - chociażby przy okazji szalonych imprez czy romantycznych randek. Można zaszaleć z ilością bądź wykazać się subtelnością blasku - jak kto lubi.

Aby nie rozpisywać się w nieskończoność (co mi zawsze dość dobrze wychodzi), każdy kosmetyk opiszę wg kilku wspólnych cech. Jestem szalenie ciekawa czy lubicie kosmetyki rozświetlające i przy jakich okazjach je używacie.

Kosmetyki o których dzisiaj mowa to:

1. Olejek rozświetlający Pat&Rub
2. Shimmering Body Splash z H&M
3. Mgiełka do ciała Beyonce Heat Rush
4. Balsam rozświetlający Lirene
5. Dwufazowy balsam do ciała z drobinkami Avon


Balsam z Avonu kupiłam tuż przed opublikowaniem gotowego już posta w związku z tym nie jest na grupowym zdjęciu. Chciałam go jednak również przedstawić.

1. Olejek rozświetlający Pat&Rub

Opakowanie: ja posiadam miniaturkę produktu o pojemności 30 ml. Pełnowymiarowy produkt ma taką samą - lekko połyskującą brązową etykietę kojarzącą mi się z latem i opalenizną.

Dozowanie: w miniaturce otwierana jest góra nakrętki, po użyciu może być lekko ubrudzona.

Konsystencja: kosmetyk jest olejkiem i to o dobrym składzie. Na skórze nie pozostawia tłustego filmu, dość szybko się wchłania.

Zapach: pachnie dość intensywnie ale nie nachalnie, zapach określiłabym jako lekko słodkawy a jednocześnie świeży, mnie dosłownie porwał :) 

Ilość drobinek: drobinki to bardziej maleńkie i subtelne migotki w złotym kolorze. Są słabo widoczne w cieniu i cudownie mienią się w słońcu lub sztucznym świetle ale aby je dojrzeć trzeba naprawdę przyjrzeć się skórze z bliska gdyż z daleka całość daje śliczny i delikatny blask. Drobinek jest mnóstwo, określiłabym je nawet jako złoty pyłek. 

Efekt na skórze: olejek pięknie rozświetla skórę bez tandetnego efektu, podkreśla opaleniznę choć na mojej bladej skórze też wyglądał świetnie. Ładnie ją rozpromienił i nadał blasku. Jest to produkt idealny dla osób, które lubią rozświetlenie ale bez zbyt mocnego, brokatowego wykończenia. Fakt, że kosmetyk jest olejkiem dodatkowo uwydatnia efekt blasku. Myślę, że olejek zadowoli wybredne panie szukające rozświetlającego kosmetyku na poziomie.

Trwałość: olejek przez długie godziny utrzymywał się na skórze dając jej oprócz efektu wizualnego uczucie komfortu i nawilżenia.

Pojemność i cena: pełnowymiarowy kosmetyk - 100 ml, 89 zł.







2. Shimmering Body Splash z H&M czyli nic innego jak spray rozświetlający.

Opakowanie: nie powiem - to chyba ono sprawiło, że bez większego namysłu nabyłam ten kosmetyk :) Nie kupuję wszystkich produktów, które tylko zawierają w sobie drobinki ale widok tej buteleczki od razu mnie przekonał do decyzji o zakupie. Jest naprawdę urocza i miło się na nią patrzy gdy stoi na naszej półce z kosmetykami :) 

Dozowanie: nie należy do najprzyjemniejszych, kosmetyku nie rozpylimy do postaci mgiełki bo jest jakby zbyt ciężki. Ja dozuję go najpierw na dłoń i z niej aplikuję na ciało. Czasami po przerwie w używaniu potrafi się zakleić dziurka w dozowniku.

Konsystencja: kosmetyk w formie płynnej, leciutko gęsty. Na skórze po wyschnięciu pozostawia zapach i blask - pielęgnacji brak. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że lekko wysusza dlatego zawsze stosuję go na uprzednio nałożony balsam nawilżający.

Zapach: słodki z nutą wanilii. Po aplikacji przez chwilę wyraźnie czuć alkoholem, zapach ten jednak szybko się ulatnia. 

Ilość drobinek: jak w przypadku olejku całe mnóstwo co widać wyraźnie na zdjęciach. Drobinki złote i nieco większe jak w przypadku olejku jednak nadal nie nazwałabym ich brokatem - no chyba, że ktoś by się uparł to wtedy najdrobniejszą odmianą brokatu jaka może występować. 

Efekt na skórze: wg mnie jest nadal dość subtelny ale widoczny - szczególnie w blasku słońca lub sztucznym świetle. Wg mojej subiektywnej opinii miłośniczki brokatu - jest przepiękny i również nie tandetny.

Trwałość: drobinki dość dobrze trzymają się skóry, jeśli np. na imprezie nie będziemy zbyt często ocierały się o znajomych lub mniej znajome osoby powinny wytrzymać na nas kilka godzin. Zapach również utrzymuje się całkiem długo.

Wydaje mi się, że woda w tej konkretnej formie nie jest już dostępna ale często w sieciówkach pojawiają się te same kosmetyki w jedynie różniących się opakowaniach. Może więc opis tego kosmetyku nie pójdzie na marne.

Pojemność i cena: 250 ml, 14.90 zł.







3. Mgiełka do ciała Beyonce Heat Rush

Opakowanie: nie mam chyba wyrobionego zdania o tej buteleczce, nic szczególnego oprócz kształtu ją nie cechuje. Zdecydowanie mogłoby być ciekawsze i bardziej przyciągające.

Dozowanie: spray znacznie lepiej rozpyla kosmetyk niż ten z H&M, mogłabym stwierdzić, że jest to taka cięższa mgiełka. Jak najbardziej można pryskać nią bezpośrednio na ciało. 

Konsystencja: płynna i bardziej rzadka niż Body Splash. Po wyschnięciu kosmetyk dla skóry jest obojętny, nie odczuwam efektu wysuszenia ale również nie jest to kosmetyk w jakiś sposób pielęgnujący skórę.

Zapach: świeży, lekko słodki, jakby perfumowany. Niestety mam problemy z trafnym określaniem zapachów. Stosunkowo długo utrzymuje się na skórze. 

Ilość drobinek: jest ich całkiem sporo jednak nieco mniej niż w kosmetyku z H&M, są za to bardzo podobnej wielkości. Jedyne co je różni to kolor - tym razem są srebrne.

Efekt na skórze: znowu podobny do tego, jaki daje Body Splash jedynie nieco skromniejszy, gdyż drobinek jest troszkę mniej. Dla osób niepocieszonych - można ten efekt jak najbardziej budować poprzez dodatkowe psiknięcia :) Na skórze w słońcu lub sztucznym oświetleniu pojawia się migocący blask.

Trwałość: bardzo podobnie jak u poprzednika. Gdy nie będziemy miały zbyt częstego kontaktu z cudzymi ciuchami bądź skórą, powinnyśmy się cieszyć kilkugodzinnym rozświetleniem.

Pojemność i cena: 125 ml, około 30 zł.







4. Balsam rozświetlający Lirene

Opakowanie: niby zwykła tubka od balsamu ale wyraźnie dająca do zrozumienia co jest w środku! Mi się podoba :)

Dozowanie: inaczej niż w przypadku poprzednich kosmetyków nie ma z nim żadnego problemu. Otwieramy wieczko, wyciskamy kosmetyku wg uznania i smarujemy. 

Konsystencja: nie lejąca się i nie zbita - kremowa. Bardzo łatwa w aplikacji. Kosmetyk nie wysusza skóry ale u mnie pozostawia minimalne odczucie lepkości i dlatego również stosuję go na nawilżający balsam aby tego odczucia się pozbyć.  

Zapach: skłoniłabym się ku słodkiemu, specyficzny, wyraźny ale nienachalny. Mi oczywiście się podoba. 

Ilość drobinek: nic nowego - jest ich spooora ilość. Drobinki są srebrne i jak w przypadku 2 poprzedników drobniutkie. 

Efekt na skórze: wydaje mi się, że ze wszystkich prezentowanych kosmetyków ten najbardziej uwydatnia same drobinki. Widać je nawet bez sprzyjającego oświetlenia ale w żadnym wypadku nie nachalnie. Uwielbiam go stosować latem i na wieczorne wyjścia.

Trwałość: mam wrażenie, że drobinki lepiej trzymają się ciała niż te zaaplikowane przez rozpylacz. 

Pojemność i cena: 200 ml, można dorwać w promocji za około 10 zł.






5. Dwufazowy balsam do ciała z drobinkami Avon

Opakowanie: miękka tuba stojąca do góry nogami z odkręcaną nakrętką. Całość wg mnie całkiem miła dla oka. 

Dozowanie: otwór przez który wyciskamy balsam jest dość spory ale balsam jest na tyle kremowy i nie lejący się, że nie ma problemu z dozowaniem. Myślę, że zakrętka z otwieraną końcówką jak w przypadku Lirene byłaby poręczniejsza. 

Konsystencja: jak wyżej napisałam kremowa, nie lejąca się i nie zbita. Bardzo przyjemna, delikatna. Balsam fajnie nawilża ciało, niezbyt intensywnie ale zdecydowanie przynosi ukojenie dla skóry i czuć, że w dotyku jest delikatniejsza. Kosmetyk jest w formie dwufazowej - jedna część nawilża ciało a druga nadaje połysk. 

Zapach: spodziewałam się intensywniejszego i bardziej nawiązującego do owoców leśnych a jest bardzo delikatny. Nie oznacza to, że jest zły, pachnie całkiem przyjemnie.

Ilość drobinek: kolejny kosmetyk, który nie zawodzi. Drobinki są, jest ich cała masa i są ultra malutkie. 

Efekt na skórze: chce się napisać - delikatniusi. Nie chodzi jednak o to, że tu błyśnie drobinka i tam gdzieś dalej - bo jest ich sporo jedna obok drugiej, ale razem nie dają efektu kuli dyskotekowej a raczej subtelnego migotania w nierzucający się w gołe oczy sposób. 

Trwałość: na pierwszy rzut oka nie ma się do czego przyczepić, przetarłam nawet skórę i większość pyłku nadal na niej została. Ponieważ jest to nowy kosmetyk i nie stosowałam go jeszcze wystarczająco długo nie będę go w tej kwestii osądzała. Dobrze jednak rokuje.

Pojemność i cena: 150 ml, cena regularna 18 zł (ja kupiłam za 10 zł i radzę czekać na podobne promocje).





Na podsumowanie nie wyszczególnię żadnego kosmetyku jako mojego ulubionego, każdy z nich ma coś szczególnego, co w nim lubię a wszystkie łączy to, co skłoniło mnie do ich zakupy - BŁYSK! Zaczynam mieć obawy, że będę tego typu panią, u której skóra zacznie wiotczeć, zmarszczki będą się pogłębiać, ja będę rosła w dół ale brokaciunio będzie na mnie tu i tam zawsze. Młodzież będzie obok mnie przechodzić i śmiać się. Mam jednak cały czas wrażenie, że obecnie znam jeszcze granicę pomiędzy fajnym, delikatnym efektem a tandetą. Tak przynajmniej mi się wydaje... Przyznam, że kilka razy (wieki temu bo teraz jestem przykładną mamą) bywało na imprezach, że po kilku napojach z % traciłam kontrolę nad dokładaniem kolejnych porcji kosmetyków z drobinkami czy brokatem. Czułam się wtedy 100% gwiazdą.

Dajcie koniecznie znać czy lubicie "świecące" kosmetyki, jakie macie w swoich zbiorach, czy miałyście któreś z tych dzisiaj pokazanych przeze mnie? Przy jakich okazjach nakładacie tego typu produkty a może jak ja, wcale szczególnej okazji do spryskania się lub posmarowania odrobiną błyskotek nie potrzebujecie? Jestem bardzo ciekawa i liczę na wasze komentarze. 

Kto dotarł do końca? :)





Makijaż nr 6. Okiełznanie różu.

Makijaż nr 6. Okiełznanie różu.

Na początku tłumaczę dlaczego na zdjęciach jest tylko jedno oko. Być może w najbliższej przyszłości publikując posty z makijażem będę prezentowała tylko makijaż oczu lub nawet tylko jednego oka. Jest to spowodowane niczym innym jak oczywiście brakiem czasu a jednocześnie ogromnej chęci malowania. W miarę możliwości będę rozszerzać zakres twarzy :) Myślę jednak, że patrząc póki co tylko na jedno oko można się nadal zainspirować choćby łączeniem kolorów. Proszę o wyrozumiałość :)

Różowy cień do powiek może się wydawać kolorem obciachowym. Jasne, że nieumiejętne nałożenie takiego odcienia na powieki może przynieść nieciekawy efekt. W połączeniu jednak z odpowiednimi kolorami można go ładnie okiełznać i stworzyć stonowany efekt nie proszący o nieprzychylne komentarze. Ja dzisiaj pokazuję róż w połączeniu z brązem. Jest to duet, który dość często widnieje na moich powiekach. Jak widzicie brąz gasi - mógłby ktoś powiedzieć kiczowatość różu lub w drugą stronę - róż ożywia neutralny i nie rzucający się w oczy brąz.

Makijaż wg mnie jest bardzo delikatny i nadaje się do codziennego noszenia. Zgadzacie się ze mną czy może nie podoba się wam to połączenie lub w ogóle nie uznajecie kolorowych makijażów?









Rozdanie jesienne!

Rozdanie jesienne!

Hej :) 

Szaroburo na dworze, niskie ciśnienie, nastrój nie do końca ten... Trzeba więc się rozweselić - mi zawsze jest miło jak mogę czymś z wami się podzielić, więc dzisiaj przygotowałam kolejne, małe rozdanie.



Kto wie, że uwielbiam brokat i wszystko co się mieni? Jeśli też lubicie efekt bling bling to zestaw rozdaniowy powinien wam przypaść do gustu. Dłuuugo się wahałam komu powinien ostać się zestaw miniaturek lakierów OPI - mi, wam, mi, wam. Nie było wcale łatwo podjąć decyzję, że jednak się z nim rozstaję - i to nawet nie próbując ani jednego z nich... 

Do lakierów dołączyłam puder rozświetlający z Essence, który zakupiłam i dla mnie i dla was oraz mój ulubiony pyłek rozświetlający z My Secret. Załącznikiem do wszystkiego jest uroczy notatnik. Ja uczę się organizować sobie czas - staram się wiele spraw i myśli zapisywać. Wam też na pewno się przyda :)

Zachęcam chętne osoby do wzięcia udziału w rozdaniu. Oto jego wytyczne:


ZASADY:

1. Aby wziąć udział w rozdaniu należy spełnić 1 konieczny warunek:
   - być publicznym obserwatorem mojego bloga za co otrzymacie 1 pkt.
Aby uzyskać dodatkowe punkty możecie:
   - wrzucić na swojego bloga w pasku bocznym poniższy baner, z linkiem odsyłającym do posta o rozdaniu (2 pkt)
  - polubić profil bloga na FB (1 pkt)
  - lub zacząć obserwować moje konto na Instagramie (2 pkt).
Razem można otrzymać 6 punktów czy też losów :)
2. Udział w rozdaniu mogą wziąć aktywne blogerki (proszę o nie zgłaszanie się blogów założonych typowo do rozdań - nie będę ich brała pod uwagę). 
3. Proszę o zgłaszanie się osób pełnoletnich.
4. Wysyłka nagród tylko na terenie Polski.
5. Wzór zgłoszenia chęci udziału w rozdaniu:
   - pod jaką nazwą obserwujesz bloga,
   - adres email,
   - baner rozdaniowy na swoim blogu nie/tak (podaj adres bloga),
   - lubię profil świat kommo na FB  nie/tak (podaj proszę imię i pierwszą literę nazwiska lub nazwę profilu),
   - obserwuję profil kommo na Instagramie  nie/tak (pod jaką nazwą).
6. Rozdanie trwa od dzisiaj tj.18.10 do 30.11.2014r.
7. Wyniki rozdania ogłoszę jak najszybciej po ukończeniu rozdania - osoba zostanie wybrana losowo.
8. Wybraną losowo osobę o wygranej poinformuję w poście z wynikami. 
9. Jeśli dana osoba nie zgłosi się i nie poda adresu do wysyłki w ciągu 3 dni - wyłonię nowego zwycięzcę. 
10. Wszystkie nagrody są ufundowane przeze mnie, kosmetyki są nowe i nie używane :)


BANER ROZDANIOWY









POWODZENIA! :)

Wibo Glamour Satin Nr 5 - kolorowe paznokcie nr 13.

Wibo Glamour Satin Nr 5 - kolorowe paznokcie nr 13.

Mało kolorowych paznokci w tym roku na blogu a to za sprawą mojego tegorocznego POSTANOWIENIA o zakazie jaki nadałam sama sobie na kupowanie nowych lakierów. W poprzednim poście z kolorowymi paznokciami przyznałam się do jednego grzeszku w postaci nowej buteleczki. Przyznam, że teraz mam już 3 grzeszki na koncie do tej pory i o tym trzecim dzisiaj będzie mowa.




Lakieromaniaczką nie jestem więc nie będę wypowiadała się konkretnie o jakości produktu. U mnie lakiery trzymają się na paznokciach skrajnie krótko więc gdy jakiś wybraniec nie schodzi znacznie z paznokci przez 2 dni to już jest całkiem dobrze.

Przyznam, że ten lakier kupiłam pod wpływem złego samopoczucia z nadzieją o jego poprawę. Oczywiście radość była ale bardzo powierzchowna i krótka bo przyczyna przygnębienia (związana z najważniejszą dla mnie obecnie i już na zawsze osóbką) nie minęła. Postanowiłam jednak szybciutko wam go pokazać bo ogólnie okazał się dla mnie bardzo przyjemnym kosmetykiem.

Macie też tak, że kupujecie stosy nowych kosmetyków a recenzujecie raptem 1/10 z ich całości? To tak na marginesie.

W Rossmannie stałam dłuższą chwilkę przed szafą Wibo gapiąc się na ich lakierowe nowości. Chciałam wybrać coś jesiennego i w kolorze, którego nie przypominają żadne z posiadanych przeze mnie buteleczek. Padło na bordo w satynowym wykończeniu (nr 5). Ani nie posiadam lakieru w takim odcieniu ani z takim wykończeniem.




Lakier bardzo ładnie pokrył płytkę paznokci już przy pierwszej warstwie. Myślałam, że wyschnie szybciej podobnie jak schną lakiery piaskowe, jednakże ostatecznie schnięcie trwało i tak zdecydowanie szybciej niż gdy maluję lakierami o normalnym, lśniącym wykończeniu.

Pędzelek lakieru jest tradycyjny, dość mały, nic szczególnego go nie cechuje :) Ja mam dość małe i wąskie paznokcie i takie pędzelki są moimi ulubionymi. Często tymi płaskimi jest mi ciężko pomalować paznokcie u małych palców.



Jak pisałam wyżej, gdy lakier trzyma się na moich paznokciach 2 dni to już uważam ten stan jako sukces i tak właśnie było w przypadku satynowego Wibo. Zaobserwowałam nieznaczne starcie przy końcach paznokci. Nie znoszę jak lakiery schodzą płatami.

Ocena wizualna samej buteleczki to kwestia indywidualna, na zakrętce mojej sztuki były ślady po kleju jakiejś naklejki. Preferuję też mniejsze zakrętki, lepiej nimi manewruję malując. Ale to raczej szczegół.

Efekt satyny w wykonaniu Wibo bardzo mi się podobał, taki właśnie sobie wyobrażałam przed pierwszym pomalowaniem. Nie jest ani trochę lśniący a jednak nie do końca matowy. Nie mam jednak porównania do innych lakierów o tym samym wykończeniu.

Cena to około 7 zł (już zapomniałam!). Pojemność 8,5 ml.

Nie pozostaje mi nic innego jak przedstawić lakier na moich paznokciach :) Jeśli posiadacie inne lakiery z tej serii to dajcie mi znać które kolory są warte uwagi. A może pisałyście już o nich?









Makijaż nr 5. Jesiennie.

Makijaż nr 5. Jesiennie.

Każdy nowy post zaczynałabym od tego samego - tłumaczenia się brakiem czasu oraz pytaniem czy tylko ja jestem tak niezorganizowaną, młodą mamą. A może to normalne, że kompletnie nie potrafię zazwyczaj znaleźć wolnego czasu a jeśli już coś uszczknę to mam milion ważniejszych spraw do ogarnięcia niż przyjemność pod postacią bloga?

Wstałam dzisiaj przed 6. Nakarmiłam córkę, ściągnęłam mleko. Wstałam mocno zmotywowana aby szybko wykonać makijaż podczas porannej drzemki małej. Ale aby dobrze coś zmalować potrzeba czasu i spokoju. W między czasie zanim zrobiłam zdjęcia stoczyłam batalię z malutką, która ma od kilku dni problemy z jedzeniem - chyba przez brzuszek. Potem na szybkiego pstryknęłam 200 fotek, z których prawie żadna mi się nie podobała :(

Tak więc nie ogarnięta, zmartwiona, nie wyspana i nie zadowolona z efektu zostawiam was jednak z tym jesiennym makijażem, aby powiedzieć, że cały czas jestem.

Makijaż oczu wykonałam głównie używając pigmentów z Inglota. Przykro, że zdjęcia nie wydobyły jego uroku bo nie chcę być zarozumiała ale naprawdę na żywo wygląda zdecydowanie lepiej i ładniej. Pięknie się mieni.

Do wykonania makijażu użyłam poniższych kosmetyków.




Makijaż jest iście jesienny - w kolorach w jakie przemieniają się obecnie wszystkie drzewa :)









Pozdrawiam was i przekazuję, że jest mi przykro, że prawie nie zaglądam na wasze blogi :( Jeszcze trochę i nadal wierzę, że wszystko się trochę bardziej unormuje :)