Przegląd kosmetyków rozświetlających ciało. Nie tylko dla miłośniczek brokatu.
17
avon
,
balsam
,
beyonce
,
drobinki
,
heat
,
lirene
,
olejek rozświetlający
,
pat&rub
,
rubin charm
,
rush
,
shimmering
,
sparkling body mist
,
swirl body lotion
,
vanilla gold star
,
winterberry&shea
,
z brokatem
Posty o podobnej tematyce mogłabym pisać codziennie. Uuuuwielbiam brokat, drobinki - nie wiem czy kiedyś z tego wyrosnę - nie chcę! Niedługo zacznie się młodzież ze mnie śmiać...
Dzisiaj zaprezentuję wam 5 kosmetyków, które sprawią, że nasze ciało zabłyśnie - i to dosłownie. Wszystkie 5 sztuk na przemian używam i uwielbiam. Troszkę żałuję, że lato minęło gdyż jest to pora najbardziej sprzyjająca używaniu tego typu kosmetyków. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by prysnąć się podobnym świecidełkiem poza letnim sezonem - chociażby przy okazji szalonych imprez czy romantycznych randek. Można zaszaleć z ilością bądź wykazać się subtelnością blasku - jak kto lubi.
Aby nie rozpisywać się w nieskończoność (co mi zawsze dość dobrze wychodzi), każdy kosmetyk opiszę wg kilku wspólnych cech. Jestem szalenie ciekawa czy lubicie kosmetyki rozświetlające i przy jakich okazjach je używacie.
Kosmetyki o których dzisiaj mowa to:
1. Olejek rozświetlający Pat&Rub
2. Shimmering Body Splash z H&M
3. Mgiełka do ciała Beyonce Heat Rush
4. Balsam rozświetlający Lirene
5. Dwufazowy balsam do ciała z drobinkami Avon
Dzisiaj zaprezentuję wam 5 kosmetyków, które sprawią, że nasze ciało zabłyśnie - i to dosłownie. Wszystkie 5 sztuk na przemian używam i uwielbiam. Troszkę żałuję, że lato minęło gdyż jest to pora najbardziej sprzyjająca używaniu tego typu kosmetyków. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by prysnąć się podobnym świecidełkiem poza letnim sezonem - chociażby przy okazji szalonych imprez czy romantycznych randek. Można zaszaleć z ilością bądź wykazać się subtelnością blasku - jak kto lubi.
Aby nie rozpisywać się w nieskończoność (co mi zawsze dość dobrze wychodzi), każdy kosmetyk opiszę wg kilku wspólnych cech. Jestem szalenie ciekawa czy lubicie kosmetyki rozświetlające i przy jakich okazjach je używacie.
Kosmetyki o których dzisiaj mowa to:
1. Olejek rozświetlający Pat&Rub
2. Shimmering Body Splash z H&M
3. Mgiełka do ciała Beyonce Heat Rush
4. Balsam rozświetlający Lirene
5. Dwufazowy balsam do ciała z drobinkami Avon
Balsam z Avonu kupiłam tuż przed opublikowaniem gotowego już posta w związku z tym nie jest na grupowym zdjęciu. Chciałam go jednak również przedstawić. |
1. Olejek rozświetlający Pat&Rub
Opakowanie: ja posiadam miniaturkę produktu o pojemności 30 ml. Pełnowymiarowy produkt ma taką samą - lekko połyskującą brązową etykietę kojarzącą mi się z latem i opalenizną.
Dozowanie: w miniaturce otwierana jest góra nakrętki, po użyciu może być lekko ubrudzona.
Konsystencja: kosmetyk jest olejkiem i to o dobrym składzie. Na skórze nie pozostawia tłustego filmu, dość szybko się wchłania.
Zapach: pachnie dość intensywnie ale nie nachalnie, zapach określiłabym jako lekko słodkawy a jednocześnie świeży, mnie dosłownie porwał :)
Ilość drobinek: drobinki to bardziej maleńkie i subtelne migotki w złotym kolorze. Są słabo widoczne w cieniu i cudownie mienią się w słońcu lub sztucznym świetle ale aby je dojrzeć trzeba naprawdę przyjrzeć się skórze z bliska gdyż z daleka całość daje śliczny i delikatny blask. Drobinek jest mnóstwo, określiłabym je nawet jako złoty pyłek.
Efekt na skórze: olejek pięknie rozświetla skórę bez tandetnego efektu, podkreśla opaleniznę choć na mojej bladej skórze też wyglądał świetnie. Ładnie ją rozpromienił i nadał blasku. Jest to produkt idealny dla osób, które lubią rozświetlenie ale bez zbyt mocnego, brokatowego wykończenia. Fakt, że kosmetyk jest olejkiem dodatkowo uwydatnia efekt blasku. Myślę, że olejek zadowoli wybredne panie szukające rozświetlającego kosmetyku na poziomie.
Trwałość: olejek przez długie godziny utrzymywał się na skórze dając jej oprócz efektu wizualnego uczucie komfortu i nawilżenia.
Pojemność i cena: pełnowymiarowy kosmetyk - 100 ml, 89 zł.
2. Shimmering Body Splash z H&M czyli nic innego jak spray rozświetlający.
Opakowanie: nie powiem - to chyba ono sprawiło, że bez większego namysłu nabyłam ten kosmetyk :) Nie kupuję wszystkich produktów, które tylko zawierają w sobie drobinki ale widok tej buteleczki od razu mnie przekonał do decyzji o zakupie. Jest naprawdę urocza i miło się na nią patrzy gdy stoi na naszej półce z kosmetykami :)
Dozowanie: nie należy do najprzyjemniejszych, kosmetyku nie rozpylimy do postaci mgiełki bo jest jakby zbyt ciężki. Ja dozuję go najpierw na dłoń i z niej aplikuję na ciało. Czasami po przerwie w używaniu potrafi się zakleić dziurka w dozowniku.
Konsystencja: kosmetyk w formie płynnej, leciutko gęsty. Na skórze po wyschnięciu pozostawia zapach i blask - pielęgnacji brak. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że lekko wysusza dlatego zawsze stosuję go na uprzednio nałożony balsam nawilżający.
Zapach: słodki z nutą wanilii. Po aplikacji przez chwilę wyraźnie czuć alkoholem, zapach ten jednak szybko się ulatnia.
Ilość drobinek: jak w przypadku olejku całe mnóstwo co widać wyraźnie na zdjęciach. Drobinki złote i nieco większe jak w przypadku olejku jednak nadal nie nazwałabym ich brokatem - no chyba, że ktoś by się uparł to wtedy najdrobniejszą odmianą brokatu jaka może występować.
Efekt na skórze: wg mnie jest nadal dość subtelny ale widoczny - szczególnie w blasku słońca lub sztucznym świetle. Wg mojej subiektywnej opinii miłośniczki brokatu - jest przepiękny i również nie tandetny.
Trwałość: drobinki dość dobrze trzymają się skóry, jeśli np. na imprezie nie będziemy zbyt często ocierały się o znajomych lub mniej znajome osoby powinny wytrzymać na nas kilka godzin. Zapach również utrzymuje się całkiem długo.
Wydaje mi się, że woda w tej konkretnej formie nie jest już dostępna ale często w sieciówkach pojawiają się te same kosmetyki w jedynie różniących się opakowaniach. Może więc opis tego kosmetyku nie pójdzie na marne.
Pojemność i cena: 250 ml, 14.90 zł.
3. Mgiełka do ciała Beyonce Heat Rush
Opakowanie: nie mam chyba wyrobionego zdania o tej buteleczce, nic szczególnego oprócz kształtu ją nie cechuje. Zdecydowanie mogłoby być ciekawsze i bardziej przyciągające.
Dozowanie: spray znacznie lepiej rozpyla kosmetyk niż ten z H&M, mogłabym stwierdzić, że jest to taka cięższa mgiełka. Jak najbardziej można pryskać nią bezpośrednio na ciało.
Konsystencja: płynna i bardziej rzadka niż Body Splash. Po wyschnięciu kosmetyk dla skóry jest obojętny, nie odczuwam efektu wysuszenia ale również nie jest to kosmetyk w jakiś sposób pielęgnujący skórę.
Zapach: świeży, lekko słodki, jakby perfumowany. Niestety mam problemy z trafnym określaniem zapachów. Stosunkowo długo utrzymuje się na skórze.
Ilość drobinek: jest ich całkiem sporo jednak nieco mniej niż w kosmetyku z H&M, są za to bardzo podobnej wielkości. Jedyne co je różni to kolor - tym razem są srebrne.
Efekt na skórze: znowu podobny do tego, jaki daje Body Splash jedynie nieco skromniejszy, gdyż drobinek jest troszkę mniej. Dla osób niepocieszonych - można ten efekt jak najbardziej budować poprzez dodatkowe psiknięcia :) Na skórze w słońcu lub sztucznym oświetleniu pojawia się migocący blask.
Trwałość: bardzo podobnie jak u poprzednika. Gdy nie będziemy miały zbyt częstego kontaktu z cudzymi ciuchami bądź skórą, powinnyśmy się cieszyć kilkugodzinnym rozświetleniem.
Pojemność i cena: 125 ml, około 30 zł.
4. Balsam rozświetlający Lirene
Opakowanie: niby zwykła tubka od balsamu ale wyraźnie dająca do zrozumienia co jest w środku! Mi się podoba :)
Dozowanie: inaczej niż w przypadku poprzednich kosmetyków nie ma z nim żadnego problemu. Otwieramy wieczko, wyciskamy kosmetyku wg uznania i smarujemy.
Konsystencja: nie lejąca się i nie zbita - kremowa. Bardzo łatwa w aplikacji. Kosmetyk nie wysusza skóry ale u mnie pozostawia minimalne odczucie lepkości i dlatego również stosuję go na nawilżający balsam aby tego odczucia się pozbyć.
Zapach: skłoniłabym się ku słodkiemu, specyficzny, wyraźny ale nienachalny. Mi oczywiście się podoba.
Ilość drobinek: nic nowego - jest ich spooora ilość. Drobinki są srebrne i jak w przypadku 2 poprzedników drobniutkie.
Efekt na skórze: wydaje mi się, że ze wszystkich prezentowanych kosmetyków ten najbardziej uwydatnia same drobinki. Widać je nawet bez sprzyjającego oświetlenia ale w żadnym wypadku nie nachalnie. Uwielbiam go stosować latem i na wieczorne wyjścia.
Trwałość: mam wrażenie, że drobinki lepiej trzymają się ciała niż te zaaplikowane przez rozpylacz.
Pojemność i cena: 200 ml, można dorwać w promocji za około 10 zł.
5. Dwufazowy balsam do ciała z drobinkami Avon
Opakowanie: miękka tuba stojąca do góry nogami z odkręcaną nakrętką. Całość wg mnie całkiem miła dla oka.
Dozowanie: otwór przez który wyciskamy balsam jest dość spory ale balsam jest na tyle kremowy i nie lejący się, że nie ma problemu z dozowaniem. Myślę, że zakrętka z otwieraną końcówką jak w przypadku Lirene byłaby poręczniejsza.
Konsystencja: jak wyżej napisałam kremowa, nie lejąca się i nie zbita. Bardzo przyjemna, delikatna. Balsam fajnie nawilża ciało, niezbyt intensywnie ale zdecydowanie przynosi ukojenie dla skóry i czuć, że w dotyku jest delikatniejsza. Kosmetyk jest w formie dwufazowej - jedna część nawilża ciało a druga nadaje połysk.
Zapach: spodziewałam się intensywniejszego i bardziej nawiązującego do owoców leśnych a jest bardzo delikatny. Nie oznacza to, że jest zły, pachnie całkiem przyjemnie.
Ilość drobinek: kolejny kosmetyk, który nie zawodzi. Drobinki są, jest ich cała masa i są ultra malutkie.
Efekt na skórze: chce się napisać - delikatniusi. Nie chodzi jednak o to, że tu błyśnie drobinka i tam gdzieś dalej - bo jest ich sporo jedna obok drugiej, ale razem nie dają efektu kuli dyskotekowej a raczej subtelnego migotania w nierzucający się w gołe oczy sposób.
Trwałość: na pierwszy rzut oka nie ma się do czego przyczepić, przetarłam nawet skórę i większość pyłku nadal na niej została. Ponieważ jest to nowy kosmetyk i nie stosowałam go jeszcze wystarczająco długo nie będę go w tej kwestii osądzała. Dobrze jednak rokuje.
Pojemność i cena: 150 ml, cena regularna 18 zł (ja kupiłam za 10 zł i radzę czekać na podobne promocje).
Na podsumowanie nie wyszczególnię żadnego kosmetyku jako mojego ulubionego, każdy z nich ma coś szczególnego, co w nim lubię a wszystkie łączy to, co skłoniło mnie do ich zakupy - BŁYSK! Zaczynam mieć obawy, że będę tego typu panią, u której skóra zacznie wiotczeć, zmarszczki będą się pogłębiać, ja będę rosła w dół ale brokaciunio będzie na mnie tu i tam zawsze. Młodzież będzie obok mnie przechodzić i śmiać się. Mam jednak cały czas wrażenie, że obecnie znam jeszcze granicę pomiędzy fajnym, delikatnym efektem a tandetą. Tak przynajmniej mi się wydaje... Przyznam, że kilka razy (wieki temu bo teraz jestem przykładną mamą) bywało na imprezach, że po kilku napojach z % traciłam kontrolę nad dokładaniem kolejnych porcji kosmetyków z drobinkami czy brokatem. Czułam się wtedy 100% gwiazdą.
Dajcie koniecznie znać czy lubicie "świecące" kosmetyki, jakie macie w swoich zbiorach, czy miałyście któreś z tych dzisiaj pokazanych przeze mnie? Przy jakich okazjach nakładacie tego typu produkty a może jak ja, wcale szczególnej okazji do spryskania się lub posmarowania odrobiną błyskotek nie potrzebujecie? Jestem bardzo ciekawa i liczę na wasze komentarze.
Kto dotarł do końca? :)
Znam tylko Lirene, mam wersję złotą i własnie rubinową :) Mam ochotę na ten z Avonu jednak na szczęście nie po drodze mi do konsultantek :D
OdpowiedzUsuńMiałam złoty z Lirene i był rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńTeż kupiłam sobie ten balsam z Avonu, tylko drugą wersję zapachową. Uważam, że jest całkiem fajny ;)
OdpowiedzUsuńMam heat rush- i jedyne co mi w nim przeszkadza to to, że jest strasznie "mokry" gdy go rozpylamy. Poza tym wyrzuca bardzo duże krople w formie glutków. A szkoda, bo pachnie i wygląda przepięknie! ;)
OdpowiedzUsuńBeyonce chyba najbardziej 'naturalny' efekt daje ale ja nie znoszę drobinek ;/
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego. Generalnie nie przepadam za takimi kosmetykami.
OdpowiedzUsuńNie używam kosmetyków rozświetlających do ciała i chyba tak zostanie na razie :)
OdpowiedzUsuńmam ten balsam Avon, zapach jest bardzo ładny i słodki. Chyba intensywniejszy jest ten drugi zapach, "rozgrzewające przyprawy"
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam balsamy rozświetlające ale głównie latem. Dla mnie najładniej na skórze wygląda lirene, przynajmniej na zdjęciach
OdpowiedzUsuńMgiełka do ciała Beyonce . ładnie pachnie . Mam i dobrze się sprawuje :P
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś którąś z migiełek Beyonce. To fajny produkt na lato lub jakieś imprezy
OdpowiedzUsuńMam ten krem z Lirene, ale ze złotymi drobinkami, świetny jest na wyjścia ! :D Mgiełka od B jest cudowna!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie w wolnych chwilach http://blueberryloves.blogspot.com/
Lubię delikatny połysk na skórze,szczególnie opalonej :) Moim ulubieńcem jest olejek z Nuxe,piękny efekt i właściwości pielęgnacyjne :) Zostaję na dłużej i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńod czasu do czasu lubie takie cos:)
OdpowiedzUsuńO balsamie z Lirene słyszałam wiele dobrego, ale nie miałam. Ten produkt z H&M kupiłam kiedyś przyjaciółce - była zadowolona :) Mnie chyba najbardziej ciekawi mgiełka Beyonce :)
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej podoba mi się kosmetyk Pat&Rub :) Co roku obiecuję sobie, że taki kosmetyk do mnie trafi... tak już od kilku lat niestety. Ale sama postawiłabym na Nuxe ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Chyba mam miniaturkę Nuxe ale jeszcze na pewno nie używałam. Muszę pomyśleć gdzie ona jest bo przy przeprowadzce trochę mi poginęło rzeczy :)
Usuń