Moja paznokciowa historia - hybryda, żele, naturalne.
Nigdy wcześniej na blogu nie poruszałam dokładniej paznokciowego tematu. Zazwyczaj prezentowałam jedynie lakiery.
Dzisiaj chciałabym nieco o nich opowiedzieć - jakie są, jak je pielęgnuję i jaki manicure u mnie sprawdza się lub nie.
Niestety nie należę do grona szczęśliwych osób mających twarde i mało problematyczne paznokcie. Moich nie da się zapuścić bez stosowania specjalnych kuracji, odżywek itd. Z resztą nie mam pewności czy wtedy ich stan byłyby lepszy i urosłyby na wymarzone kilka milimetrów bo przyznam, że traktuję je nieco po macoszemu i nigdy najzwyczajniej nie chciało mi się poświęcić im kilku tygodni na próbę wzmocnienia. Obecnie gdy tylko trochę urosną od razu zaczyna się problem rozdwajania i często powstają nowe uszczerbienia.
Pogodziłam się, że zawsze będą naturalnie krótkie, staram się mieć je ładnie opiłowane, i pomalowane. Z tym malowaniem jednak pojawia się obecnie problem ponieważ przy malutkim dziecku ciężko o wolny czas a gdy już nadchodzi późnym wieczorem to często nie ma się już na nic sił. Inaczej byłoby, gdybym manicure robiła, już nie będę przesadzać, że raz na tydzień, ale chociaż raz na np. 4 dni! Niestety moja płytka paznokcia musi chyba być tłusta i lakiery niestety trzymają się wstanie na tip top maksymalnie 1 dzień. Często i mniej. Później zaczynają się odpryski i ścieranie. Próbowałam różnych baz i topów - nic z tego. Nie ma znaczącej różnicy.
Kilka mcy temu zakupiłam zestaw do robienia hybryd. Stwierdziłam, że warto obecnie w taki zainwestować. Po pierwsze z czystej wygody noszenia pomalowanych paznokci przez około 2 tygodnie a po drugie przy obecnym trendzie na hybrydowy manicure w wirtualnym świecie chciałoby się go po prostu wypróbować. Nie wiem czy produkty (firma) ma znaczenie i przekłada się na trwałość wykonanego manicure ponieważ u mnie niestety okazało się, że również jak przy klasycznych lakierach nie chcą się trzymać paznokci i na około trzeci dzień zaczynały się zapowietrzać i po kawałeczku odpadać. Zrobiłam dwa podejścia, po których się poddałam. Byłam bliska sprzedania całego zestawu, jednak Ola z bloga Wyznania Lakieroholiczki (klik) doradziła mi wypróbować pomimo wcześniejszych niepowodzeń bazy i topu z Semilaca zanim to zrobię. Wg niej nie ma mowy o żadnym odchodzeniu hybrydy używając tych produktów. Czy tak jest przekonam się już nie długo o czym za chwilkę.
Moja nieudana próba z hybrydowym manicure miała miejsce latem, krótko przed planowanymi wakacjami - między innymi przed wypadem do Sopotu na koncert Sean Paula, gdzie bardzo chciałam mieć zrobione paznokcie abym codziennie nie musiała tracić czasu na ich ponowne malowanie. Zdecydowałam się wtedy na żele. W swoim życiu miałam kilka razy (około 4) paznokcie żelowe (początkowo nakładane na tipsy z racji, że moje naturalne są niesamowicie króciutkie). Zazwyczaj po kilku miesiącach je ściągałam tęskniąc za moimi lakierami i ich malowaniem.
Żelami cieszyłam się znowu przez parę miesięcy. Podczas ich noszenia tym razem zdarzyło się, że nawet i one na kilku paznokciach w miarę jego wzrostu zaczęły się zapowietrzać i trzymały się jedynie części płytki paznokciowej co stwarzało duży dyskomfort (ponieważ się wyginały).
Dochodzimy w tej długaśnej historii ostatnich miesięcy do teraźniejszości :) W poprzednim poście pokazywałam wam w nowościach, że na konferencji Meet Beauty otrzymałam aż 2 zestawy lakierowe do hybryd (baza, lakier i top) z NeoNail i właśnie Semilaca. Miałam niesamowitą radochę, ponieważ byłam już o krok od ich kupienia. Wiedziałam wtedy, że mam już ostatnią odnowę żeli i gdy paznokcie urosną będę je usuwać.
Około tygodnia temu nadszedł na tą żmudną czynność czas. Postanowiłam ściągać je samodzielnie przykładając wagę do staranności i delikatności aby paznokcie nie ucierpiały w znaczny sposób.
Tak wyglądały paznokcie tuż przed ich ściąganiem. Odrost dość spory.
Do ich usuwania używałam powyższej frezarki i pilnika. Frezarka jest chyba najbardziej prostą spośród wszystkich dostępnych, bez większej mocy, dlatego piłowanie żelu zajęło mi dobre 2 godziny.
Po opiłowaniu pierwszego paznokcia zmieniłam taktykę i całą resztę najpierw skróciłam przy użyciu gilotyny do tipsów a potem usuwałam żel z reszty paznokci.
Tak wyglądały paznokcie bezpośrednio po ściągnięciu żeli.
Pomalowałam je odżywką z Avonu i lakierem piaskowy od P2.
Początkowo paznokcie wydawały mi się być w całkiem niezłym stanie jednak przyglądając się im kilka dni mogę powiedzieć, że są zdecydowanie bardziej miękkie od połowy ku końcom. Gdy tylko paznokcie trochę urosną zaczynają się szczerbić. Wstrzymałam się dlatego na jakiś czas z ponowną próbą nałożenia hybryd. Chcę aby ta cieńsza warstwa odrosła, została obcięta i paznokcie się wzmocniły. Mam nadzieję, że będzie to kwestia jeszcze maksymalnie tygodnia lub dwóch bo znowu jestem pełna nadziei i wiary w hybrydy i nie mogę się doczekać kolejnej próby.
Teraz mam pytania do was, szczególnie do osób używających produktów Semilac - czy zdarzyły się wam podobne problemy jak zapowietrzanie się pomiędzy płytką paznokcia a utwardzoną warstwą? Jakich baz i topów używacie oprócz Semilaca. Jeśli chodzi natomiast o klasyczny manicure to jaką bazę czy top polecacie, które skutecznie przedłużą trwałość zwykłego lakieru. Będę wdzięczna za wszystkie podpowiedzi i sugestie :)