Jeesteem :) I jak więc mi było na tym urlopie...

Heeej! To moje trzecie popołudnie po powrocie z urlopu i nadal jestem w proszku. Pierwsze popołudnie było zarezerwowane na odsypianie (podróż do domu trwała całą noc i pół dnia), wczoraj odwiedziliśmy moją mamę i rozpakowywałam walizki, dzisiaj pranie i próba organizacji swojego czasu na nowo po 2 tygodniach wolnego.

Ale jestem, brakowało mi pisania i kontaktu z wami - naprawdę!

Po wielu perypetiach związanych z zamianą destynacji naszego wyjazdu spowodowaną sytuacją w Egipcie, wybraliśmy kierunek, którego nie braliśmy od samego początku w ogóle pod uwagę. Powód? Koszty.

Zdecydowaliśmy się ostatecznie na jeden z co prawda droższych niestety kierunków europejskich, jednak po wytłumaczeniu sobie tej decyzji na wiele sposobów, przede wszystkim tym, że jest to nasza podróż poślubna i być może więcej nie będziemy mogli sobie na to pozwolić - wybraliśmy ostatecznie Fuertventurę. Otarliśmy się o granicę bankructwa ale tam! Raz w życiu :) Większośći znajomych osób nazwa miejsca nic nie mówiła, jest to jedna z wysp kanaryjskich.  Ja jeszcze bez męża byłam tam jakieś 6 lat temu ale tylko na tydzień i w innej miejscowości niż teraz.

Wakacje były cudowne, pomimo, że planowaliśmy błogie i bardzo leniwe wczasy, w pewnych momentach nudziło nam się już nudzić. Teraz jednak po powrocie do rzeczywistości i pracy trochę tęsknię do tego nudzenia się :) Doceniam jednak to co mam tutaj i po 2 tygodniach byłam gotowa na powrót. Tym bardziej, że zaskoczyła nas panująca obecnie piękna aura.

Fuerteventura jest niewielką wyspą, w najdłuższym odcinku od północnego do południowego brzegu ma chyba nie więcej niż 150 km. Wszerz jeszcze mniej. Ludność tubylcza jest osiedlona w większości na środku wyspy, na obrzeżach położone miejscowości tętnią natomiast turystycznym życiem.

Podczas tego pobytu wybraliśmy się 2 razy na wycieczki samochodem (można za niewielką cenę wypożyczać auta - wypożyczalni jest multum). Raz objechaliśmy większość wyspy a drugim razem wybraliśmy się do parku ze zwierzętami. Udało nam się kilka razy pospacerować po mieście, zaliczyć mecz Polska - Anglia w pubie wypełnionym Anglikami (80% turystów na wyspie to chyba Anglicy) i być na cudownej plaży.

Urlop skończony - czas wrócić do mojego normalnego życia. Dużo myślałam o tym i postanowiłam nie popadać w żadną - ani jesienną ani popowrotną depresję. Dużo przede mną jeszcze w tym roku, muszę postawić sobie cele, wytyczyć zadania i cieszyć się z każdej drobnej sprawy i każdego przeżytego dnia.
A mój blog niech tętni życiem!

Pozostawiam was z wybranymi przeze mnie zdjęciami z urlopu - mam nadzieję, że miło wam będzie powspominać razem ze mną ten czas. Buziaki!


Jadąc drogą wiodącą przez środek wyspy nie sposób nie zatrzymać się na chwilę aby zachwycić się widokami.




Większość powierzchni ziemi wygląda tak albo podobnie.


Fuerteventura aloesem stoi. Odwiedziliśmy małą fabrykę produkującą kosmetyki z aloesem. 




W parku na wyspie mieszkają między innymi żyrafy. Są rozpieszczane pokarmem, masowo kupowanym przez turystów mogących nim karmić różne zwierzęta. Nie jestem zwolenniczką trzymania zwierząt w tego typu miejscach. Chcę wierzyć, że pracujący tam ludzie dbają o wszystkie zwierzęta i je kochają.



Krokodyle niby niebezpieczne a wszystkie wyglądały na bardzo zrelaksowane i uśmiechnięte :)


Przy każdej okazji miziałam wszelakie zwierzęta.


I love you.


Lizanie przez żyrafę było naprawdę miłe... Jakkolwiek dziwnie to może brzmieć


Nic się nie stało... Po meczu.



Uwielbiam latać pomimo tego, że do dzisiaj towarzyszy mi lekki nerw podczas podróży. Lubię atmosferę lotniska, lubię obserwować samoloty. Tutaj tuż przed pasem startowym i do lądowania. 


Przez kilka dni latałam za dmuchaną piłką, która mi się u kogoś spodobała i zachciałam podobną :) 


Aacchh :) Słońce, basenik, drinieczek. I like.



To by było na tyle....


Pogoda była cudowna - istne lato. W dzień w słońcu ok 30 stopni. Nocami cudownie ciepło. Słońce zachodziło po 19, około 20 robiło się ciemno. Wszystkim wahającym się polecam Fuerteventurę!



17 komentarzy:

  1. Super :) Zazdroszczę. Fajnie że Ci się podobało :D

    OdpowiedzUsuń
  2. byłam na Lanzarote, podobnie jest jak na Fuercie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśleliśmy o wypadzie na Lanzarote ale woleliśmy wypożyczyć samochód 2 razy i to było nadal tańsze niż jednodniowa wycieczka do Lanzarote za jedną osobę.

      Usuń
  3. Jeden (z wielu hihi) z moich wymarzonych kierunków urlopowo-wakacyjnych :)
    Zdjęcia macie piękne, wspomnienia pewnie jeszcze piękniejsze.
    My (5lat) temu w podróży poślubnej byliśmy właśnie w Egipcie, też dwa tygodnie. Pierwszy tydzień to lenistwo na plaży, a drugi rejs po Nilu ze zwiedzaniem starożytnych zabytków.
    Zdjęcie Twojego krokodylka wymiata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byliśmy w Egipcie 2 lata temu. Ta opcja z tygodniem byczenia się i tygodniem rejsu wzdłuż Nilu jest ciekawą propozycją. Też myśleliśmy o tym.

      Usuń
  4. Oplułam monitor jak zobaczyłam uśmiechniętego krokodyla :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no nic tylko podejść do nich i również pomiziać :)

      Usuń
  5. Ale Ci zazdroszczę :) Sama bym się teraz powylegiwała i nudziła pełną parą ;)
    Jako studenciaki z moim K. co roku mówimy sobie, że jedziemy za granice (w końcu da się uzbierać), ale co roku w ostatniej chwili coś wypada dziwnego :D Ale ten kierunek będę miała na względzie, jak już postawię na swoim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko na to pracowaliśmy - naprawdę :) Mi za to się marzy tak superowy telefon, jak Ty masz - póki co nie ma mowy nawet o takim wydatku :( Zawsze trzeba doceniać i cieszyć się z tego co mamy :)

      Usuń
  6. ale świetne to zdjęcie z żyrafami :D a krokodyl faktycznie wygląda, jakby się uśmiechał :D

    super, że wczasy Wam się udały ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne widoki miałaś, zazdroszczę! Mam nadzieję, że naładowałaś baterię :)

    OdpowiedzUsuń
  8. widoki przepiękne, fajnie że wypoczęłaś :* zwierzaki przecudne, zwłaszcza żyrafy :)

    OdpowiedzUsuń