Nowości KOBO paletki Nude i Matt. Recenzja i makijaż.
16
kobo
,
kobo professional
,
kommo
,
kommokasia
,
makijaż
,
makijaż oka
,
makijaż w brązach
,
matt
,
nude
,
paletka
,
paletka do makijażu
Dzisiaj na blogu recenzje nowości od Kobo, całkiem jeszcze świeżutkich i cieplutkich jak poranne bułeczki z piekarni. Mowa o dwóch paletkach z cieniami do powiek - Matt i Nude Eye Shadow Set. Jak nazwa pierwszej wskazuje jest złożona z matowych odcieni a druga z neutralnych, cielistych o wykończeniu satynowym. Paletka matowa również do neutralnej kolorystyki się zalicza. Zachęcam do zapoznania się z moją opinią.
OPAKOWANIE
Paletki troszkę przypominają czarne "piątki" Inglota; różnią się wizualnie tym, że pasek lusterka jest węższy a w zamian mamy okienko, przez które widać cienie przy zamkniętym opakowaniu. Plastik przypomina mi ten z paletek Sleeka, sprawia wrażenie solidnego.
Każda paletka składa się z 5 odcieni, które można wyciągać i później personalizować. Jest to bardzo przydatne rozwiązanie.
W każdej paletce znajduje się podwójnie zakończony z jednej strony aplikator i z drugiej malutki, syntetyczny pędzelek. Osobiście nie będę raczej z nich korzystać. Pędzelek może się komuś przydać do precyzyjnego, punktowego nakładania korektora lub nawet do wykonania makijażu ust. Niestety do pracy z cieniami z palet myślę, że się nie przyda.
WYKOŃCZENIE CIENI
O matowej palecie nie ma co się rozpisywać - wszystkie cienie są idealnie matowe. Z bardzo bliska można zauważyć tycieńkie drobinki, które nie są zauważalne na powiece.
Paketka Nude zawiera 4 satynowe odcienie i jeden (mój ulubiony - wiadomo czemu) matowy nasycony srebrnymi drobinkami.
KOLORY
Paletka matowa ma większe pole do popisu i można nią wykonać przeróżne makijaże od delikatnego dziennego po mocne smokey eye na wieczór (bądź dzień jak ktoś lubi, dlaczego nie). W środku znajdziemy jasny beżowy cień idealny do rozcierania wszystkich pozostałych odcieni, rozjaśni on nam też delikatnie wewnętrzny kącik. Dalej mamy nieco ciemniejszy beż, który będzie świetnym transferowym cieniem a przy delikatnym makijażu podkreśli ładnie załamanie powieki. Sprawdzi się też jako cień na cała powiekę przy mocniejszym looku. Kolejnie mamy 2 odcienie ciemniejszych brązów - ciepły i chłodny - mleczna i gorzka czekolada. Ostatni kolor to głęboka czerń.
Pigmentacja wszystkich cieni jest świetna, są bardzo nasycone. Jedynie najjaśniejszy odcień jest prawie niewidoczny na powiece z racji swojego koloru, który zlewa się z kolorem skóry, przynajmniej mojej czyli bardzo jasnej.
Druga paletka Nude to wykończenia głównie satynowe poza jednym matowym wyjątkiem. Pierwszy cień to jasny, szampański kolor. Kolejny to mój drugi ulubiony z obydwu paletek - jasny beż wpadający lekko w jakby różowe złoto. Trudno mi go określić, jest piękny. Środkowy cień to jak już wspomniałam mój faworyt - ciepły odcień brązu nasycony ogromem srebrnych drobinek. Przypomina mi wykończeniem cienie double sparkle z Inglota. Przedostatni kolor to jasny, chłodny brąz dający srebrzystą poświatę w zależności od padania światła. Idealny na środkową część powieki. Ostatnim cieniem jest satynowy, dość ciemny brąz w ciepłym odcieniu, który również bardzo mi się podoba.
Tą paletką wykonamy również, jak pierwszą, przeróżne makijaże ale nie uzyskamy pracując z nią aż tak dramatycznego, mocnego efektu jaki da nam praca z matami za sprawą głębokiej czerni, która się pośród nich mieści. Paleta Nude świetnie się sprawdzi w dziennych wersjach makijażu.
JAKOŚĆ
Wszystkie cienie są dobrze a niektóre wręcz świetnie napigmentowane. Te z satynowym wykończeniem idealnie rozprowadza się na powiece, bardzo łatwo je blendować i ze sobą łączyć. Z matowymi jest nieco trudniej, należy mieć trochę wprawy lub po prostu ćwiczyć.
Cienie satynowe pięknie przylegają do powieki i niekoniecznie wymagają kremowej bazy, którą sugerowałabym używać pod cienie z matowej paletki.
Minusem większości cieni ale w szczególności matów, o którym z bólem serca muszę w tym momencie napisać jest to, że przy aplikacji na pędzelek okrutnie się pylą czy też kruszą. Przy nabieraniu cienia na pędzel powstaje wokół sporo proszku. Jest to w mojej opinii największa wada obydwu paletek. Trzeba pamiętać aby za każdym razem strzepnąć nadmiar cienia z pędzla, aby nie osypał się na skórę pod oczami. Jestem tym faktem naprawdę rozczarowana bo paletki urzekły mnie swoją kolorystyką i dwoma wariantami wykończenia cieni od samego początku jak je ujrzałam. Po prostu szkoda zdmuchiwać pod koniec makijażu powstały pyłek na poszczególnych cieniach bo choć minimalnie jest to jednak marnowanie produktu. Oczywiście można powiedzieć, że nie możemy oczekiwać super jakości pod każdym względem od drogeryjnych kosmetyków do makijażu ale wiem, że przeróżne inne cienie, które możemy nabyć w podobnym zakresie cenowym tej wady nie mają.
CENA
Regularna cena paletek to 29 lub 30 zł za jedną, nie pamiętam dokładnie. Obecnie w Drogeriach Natura (do 2 marca) trwa promocja, która daje - 20% rabatu przy zakupie 2 produktów, - 30% przy zakupie 3 i - 40% przy zakupie 4 i więcej kosmetyków do makijażu. W gazetce, którą znajdziecie online są podane marki, które biorą udział w akcji. Kobo się do nich zalicza. Ja pojechałam do Natury z przyjaciółką i każda wybrała dla siebie po 2 sztuki produktów co dało nam najwyższy rabat. Za obydwie paletki zapłaciłam 36 zł - cena za 10 cieni i 2 paletki, które można personalizować nie podlega dyskusji.
PODSUMOWANIE
Obecne trendy makijażowe być może zmieniają się co sezon ale mam wrażenie, że w internetowym świecie beauty prym wiodą cały czas paletki w odcieniach neutralnych, cielistych. Jeśli nawet używamy w makijażu wyrazistych kolorów to oprawa oka pozostaje bardzo często właśnie w kolorach, jakie proponuje nam Kobo. Dlatego też podobne paletki cieszą się cały czas ogromną popularnością i kolejne firmy wprowadzają takie zestawienia do swoich ofert.
Ja prywatnie posiadam chyba już z 10 podobnych paletek i cały czas nie mogę się oprzeć następnym, które wpadną mi w oko. Szczególnie jeśli ich cena nie jest zaporowa i mam ochotę je przetestować.
Paletki Kobo są w mojej ocenie bardzo trafnie dobrane kolorystycznie, mają świetną pigmentację. Dużym plusem jest możliwość wymiany poszczególnych kolorów w paletce oraz zamieszczone w niej okienko, przez które widać jakie odcienie mamy w środku (szczególnie będzie to przydatne kiedy faktycznie umieścimy w niej inne cienie).
W obydwu wersjach brakuje mi najjaśniejszego cienia, jeszcze jaśniejszego od tych, które się mieszczą w paletkach. Nie jest to wada samych paletek a bardziej subiektywna potrzeba. Najbardziej jednak boli mnie owe proszkowanie się cieni przy aplikacji na pędzle, o którym pisałam wyżej.
Ogólnie podsumowując cieszę się, że paletki nabyłam szczególnie, że obydwie kosztowały mnie zaledwie 36 zł. Mam sentyment do marki Kobo jako polskiego produktu. Firma cały czas wychodzi z ofertą naprzeciw aktualnym trendom i wprowadza ciekawe nowości. Przyznam, że nie posiadam oszałamiającej ilości kosmetyków Kobo ale raz na jakiś czas zapoznaję się z czymś nowym spośród ich oferty i zazwyczaj jestem zadowolona.
Decyzję o zakupie paletek pozostawiam wam samym, mam nadzieję, że post okaże się dla was przydatny.
Na koniec kilka zdjęć makijażu wykonanego zarówno nowymi paletkami jak i kilkoma innymi kosmetykami Kobo, które posiadam.
Dajcie znać czy macie też może paletki Matt i Nude i czy podzielacie moją opinię oraz jak podoba wam się makijaż :)
OPAKOWANIE
Paletki troszkę przypominają czarne "piątki" Inglota; różnią się wizualnie tym, że pasek lusterka jest węższy a w zamian mamy okienko, przez które widać cienie przy zamkniętym opakowaniu. Plastik przypomina mi ten z paletek Sleeka, sprawia wrażenie solidnego.
Każda paletka składa się z 5 odcieni, które można wyciągać i później personalizować. Jest to bardzo przydatne rozwiązanie.
W każdej paletce znajduje się podwójnie zakończony z jednej strony aplikator i z drugiej malutki, syntetyczny pędzelek. Osobiście nie będę raczej z nich korzystać. Pędzelek może się komuś przydać do precyzyjnego, punktowego nakładania korektora lub nawet do wykonania makijażu ust. Niestety do pracy z cieniami z palet myślę, że się nie przyda.
WYKOŃCZENIE CIENI
O matowej palecie nie ma co się rozpisywać - wszystkie cienie są idealnie matowe. Z bardzo bliska można zauważyć tycieńkie drobinki, które nie są zauważalne na powiece.
Paketka Nude zawiera 4 satynowe odcienie i jeden (mój ulubiony - wiadomo czemu) matowy nasycony srebrnymi drobinkami.
KOLORY
Paletka matowa ma większe pole do popisu i można nią wykonać przeróżne makijaże od delikatnego dziennego po mocne smokey eye na wieczór (bądź dzień jak ktoś lubi, dlaczego nie). W środku znajdziemy jasny beżowy cień idealny do rozcierania wszystkich pozostałych odcieni, rozjaśni on nam też delikatnie wewnętrzny kącik. Dalej mamy nieco ciemniejszy beż, który będzie świetnym transferowym cieniem a przy delikatnym makijażu podkreśli ładnie załamanie powieki. Sprawdzi się też jako cień na cała powiekę przy mocniejszym looku. Kolejnie mamy 2 odcienie ciemniejszych brązów - ciepły i chłodny - mleczna i gorzka czekolada. Ostatni kolor to głęboka czerń.
Pigmentacja wszystkich cieni jest świetna, są bardzo nasycone. Jedynie najjaśniejszy odcień jest prawie niewidoczny na powiece z racji swojego koloru, który zlewa się z kolorem skóry, przynajmniej mojej czyli bardzo jasnej.
Druga paletka Nude to wykończenia głównie satynowe poza jednym matowym wyjątkiem. Pierwszy cień to jasny, szampański kolor. Kolejny to mój drugi ulubiony z obydwu paletek - jasny beż wpadający lekko w jakby różowe złoto. Trudno mi go określić, jest piękny. Środkowy cień to jak już wspomniałam mój faworyt - ciepły odcień brązu nasycony ogromem srebrnych drobinek. Przypomina mi wykończeniem cienie double sparkle z Inglota. Przedostatni kolor to jasny, chłodny brąz dający srebrzystą poświatę w zależności od padania światła. Idealny na środkową część powieki. Ostatnim cieniem jest satynowy, dość ciemny brąz w ciepłym odcieniu, który również bardzo mi się podoba.
Tą paletką wykonamy również, jak pierwszą, przeróżne makijaże ale nie uzyskamy pracując z nią aż tak dramatycznego, mocnego efektu jaki da nam praca z matami za sprawą głębokiej czerni, która się pośród nich mieści. Paleta Nude świetnie się sprawdzi w dziennych wersjach makijażu.
JAKOŚĆ
Wszystkie cienie są dobrze a niektóre wręcz świetnie napigmentowane. Te z satynowym wykończeniem idealnie rozprowadza się na powiece, bardzo łatwo je blendować i ze sobą łączyć. Z matowymi jest nieco trudniej, należy mieć trochę wprawy lub po prostu ćwiczyć.
Cienie satynowe pięknie przylegają do powieki i niekoniecznie wymagają kremowej bazy, którą sugerowałabym używać pod cienie z matowej paletki.
Minusem większości cieni ale w szczególności matów, o którym z bólem serca muszę w tym momencie napisać jest to, że przy aplikacji na pędzelek okrutnie się pylą czy też kruszą. Przy nabieraniu cienia na pędzel powstaje wokół sporo proszku. Jest to w mojej opinii największa wada obydwu paletek. Trzeba pamiętać aby za każdym razem strzepnąć nadmiar cienia z pędzla, aby nie osypał się na skórę pod oczami. Jestem tym faktem naprawdę rozczarowana bo paletki urzekły mnie swoją kolorystyką i dwoma wariantami wykończenia cieni od samego początku jak je ujrzałam. Po prostu szkoda zdmuchiwać pod koniec makijażu powstały pyłek na poszczególnych cieniach bo choć minimalnie jest to jednak marnowanie produktu. Oczywiście można powiedzieć, że nie możemy oczekiwać super jakości pod każdym względem od drogeryjnych kosmetyków do makijażu ale wiem, że przeróżne inne cienie, które możemy nabyć w podobnym zakresie cenowym tej wady nie mają.
CENA
Regularna cena paletek to 29 lub 30 zł za jedną, nie pamiętam dokładnie. Obecnie w Drogeriach Natura (do 2 marca) trwa promocja, która daje - 20% rabatu przy zakupie 2 produktów, - 30% przy zakupie 3 i - 40% przy zakupie 4 i więcej kosmetyków do makijażu. W gazetce, którą znajdziecie online są podane marki, które biorą udział w akcji. Kobo się do nich zalicza. Ja pojechałam do Natury z przyjaciółką i każda wybrała dla siebie po 2 sztuki produktów co dało nam najwyższy rabat. Za obydwie paletki zapłaciłam 36 zł - cena za 10 cieni i 2 paletki, które można personalizować nie podlega dyskusji.
PODSUMOWANIE
Obecne trendy makijażowe być może zmieniają się co sezon ale mam wrażenie, że w internetowym świecie beauty prym wiodą cały czas paletki w odcieniach neutralnych, cielistych. Jeśli nawet używamy w makijażu wyrazistych kolorów to oprawa oka pozostaje bardzo często właśnie w kolorach, jakie proponuje nam Kobo. Dlatego też podobne paletki cieszą się cały czas ogromną popularnością i kolejne firmy wprowadzają takie zestawienia do swoich ofert.
Ja prywatnie posiadam chyba już z 10 podobnych paletek i cały czas nie mogę się oprzeć następnym, które wpadną mi w oko. Szczególnie jeśli ich cena nie jest zaporowa i mam ochotę je przetestować.
Paletki Kobo są w mojej ocenie bardzo trafnie dobrane kolorystycznie, mają świetną pigmentację. Dużym plusem jest możliwość wymiany poszczególnych kolorów w paletce oraz zamieszczone w niej okienko, przez które widać jakie odcienie mamy w środku (szczególnie będzie to przydatne kiedy faktycznie umieścimy w niej inne cienie).
W obydwu wersjach brakuje mi najjaśniejszego cienia, jeszcze jaśniejszego od tych, które się mieszczą w paletkach. Nie jest to wada samych paletek a bardziej subiektywna potrzeba. Najbardziej jednak boli mnie owe proszkowanie się cieni przy aplikacji na pędzle, o którym pisałam wyżej.
Ogólnie podsumowując cieszę się, że paletki nabyłam szczególnie, że obydwie kosztowały mnie zaledwie 36 zł. Mam sentyment do marki Kobo jako polskiego produktu. Firma cały czas wychodzi z ofertą naprzeciw aktualnym trendom i wprowadza ciekawe nowości. Przyznam, że nie posiadam oszałamiającej ilości kosmetyków Kobo ale raz na jakiś czas zapoznaję się z czymś nowym spośród ich oferty i zazwyczaj jestem zadowolona.
Decyzję o zakupie paletek pozostawiam wam samym, mam nadzieję, że post okaże się dla was przydatny.
Na koniec kilka zdjęć makijażu wykonanego zarówno nowymi paletkami jak i kilkoma innymi kosmetykami Kobo, które posiadam.
Dajcie znać czy macie też może paletki Matt i Nude i czy podzielacie moją opinię oraz jak podoba wam się makijaż :)
Szkoda, że tak pylą, bo kolory są naprawdę ładne :(
OdpowiedzUsuńDokładnie tak.
UsuńZakochałam się, muszę mieć tą matową!
OdpowiedzUsuńPolecam z uwzględnieniem informacji o proszkowaniu się cieni przy nakładaniu na pędzelek.
Usuńmyślę nad zakupem tych paletek, a zwłaszcza tej matowej :)
OdpowiedzUsuńJest świetna tylko to uciążliwe pylenie...
UsuńWyglądają bardzo fajnie. Kocham neutralne paletki, jednak narazie na te się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że się na nie za jakiś czas skuszę, bo to takie codzienne paletki :)
OdpowiedzUsuńTym fajniejsze, że można je spersonalizować innymi cieniami :)
Usuńodcienie puszące, może to pylenie przełknę:P
OdpowiedzUsuńmam inne cienie z Kobo. poluję na tą paletkę. Co do pylenia nie jest to takie uciążliwe. Da się to przeżyć. Zresztą wiele cieni się osypuje. A za tą cenę i za tą pigmentację są opłacalne. :)
OdpowiedzUsuńfajnie tu u Ciebie! blog warty polecenia :)
OdpowiedzUsuńCiekawy i interesujący wpis :)
OdpowiedzUsuńwarto było zaglądnąć tutaj! jest miło!
OdpowiedzUsuńpolecam ten blog! wiele tu fajnych treści
OdpowiedzUsuńFajnie się patrzy na ładną kobietę
OdpowiedzUsuń