Kobo - rozświetlający korektor. Illuminate Cover Stick.
Idąc za ciosem dzisiaj pod opinię idzie kolejny korektor - Illuminate Cover Stick od KOBO. Mój jest już na totalnym wykończeniu, zatem mam o nim mocno sprecyzowaną opinię :)
Mój korektor złamał się u nasady po jakimś czasie (nie, nie wysuwałam go do samego końca, aby sprawdzić długość :) ), po prostu przy używaniu wydaje mi się, że naruszyła się stabilność w miejscu gdzie jest on wetknięty w plastik i od tego momentu miałam kilka wypadków, nieświadomie trzymając otwarty korektor skierowany ku dołowi, że cały sztyft mi wypadł. Przyczepić się można również do wiecznie brudzącego się wieczka, wiele razy je przecierałam wacikiem od środka.
Plastik opakowania jest mocny, część osłaniając sztyft ani nakrywka nigdy nie pękły, nie połamały się a napisy na korektorze przy codziennym jego dotykaniu nie starły się.
Nie pamiętam już czy korektor występuje w różnych wariantach kolorystycznych (chyba tak, przynajmniej w jeszcze jednym - ciemniejszym), ja mam na pewno najjaśniejszy. Korektor jest kremowy, nie zauważyłam aby z czasem zmienił konsystencję, stwardniał bądź zrobił się bardziej suchy. Łatwo z nim pracować, bez problemu ładnie rozprowadzał się pod oczami, ja korektor zawsze delikatnie wklepuję.
Warto przechowywać go np zimą w szafce, szufladzie aby nie był narażony na niższą temperaturę, co mogłoby spowodować, że stanie się bardzie gęsty i trudniej będzie go rozprowadzać.
Kwestia rozświetlenia korektora.... Hmmm... Tu bym osobiście polemizowała z tą cechą. Czasami przyglądałam się efektowi dosłownie jak pod lupą. No więc z tym rozświetleniem jest tak, że jest ono minimalne, delikatne i prawie niewidoczne, nie powinno wystraszyć bojących się wszystkiego co się mieni użytkowniczek kosmetyków :) Dopiero gdy naprawdę przyjrzymy się roztartemu kosmetykowi z bliska, widać delikatne, delikatniutkie drobineczki. Zakładając, że większość z nas korektor obsypie jeszcze sypkim pudrem, efekt rozświetlenia dodatkowo zaniknie.
Korektor wg mnie ładnie kryje, w zależności od potrzeb możemy uzyskać mocniejszy, lub delikatniejszy efekt. Mi nigdy nie zbierał się w zagnieceniach skórnych :) ani nie rolował się w żaden sposób. Efekt najlepiej zobaczycie na zdjęciach. Kosmetyk jest trwały, raczej wytrzymuje cały dzień, choć z czasem, pod wieczór gdy skóra jest mocno zmęczona, można zauważyć, że efekt nie jest już taki solidny, jak przy świeżym makijażu z rana.
Pojemność jego wynosi 4 gramy a cena kształtuje się w okolicach 15 zł. Ja swój oczywiście wyczaiłam na promocji - kosztował wtedy około 10 zł.
Przyznam, że z radością zużyłam do końca korektor ale nie dlatego, że go nie lubiłam i cieszy mnie, że się skończył, ale kosmetyki kolorowe zdecydowanie wolniej się wykańcza niż te pielęgnacyjne więc jest to mini sukces. Natomiast na pewno osobiście bardzo go polubiłam. Jest to dobrej jakości kosmetyk, który możemy kupić po bardzo niskiej cenie. Jest ogromna szansa, że po wykończeniu korektorów, które nadal posiadam (NYX, Skinfood i Collecion 2000), kupię go w przyszłości ponownie. Zdecydowanie polecam!
A teraz najciekawsza część całej recenzji czyli efekty :)
Oko na golasa.
Nałożona warstwa korektora.
Korektor roztarty.
Znowu golasy!
Z warstwą korektora.
Na tym zdjęciu mam już nałożony korektor, podkład i puder.
A tutaj wersja De Lux - cały makijaż :)
Co powiecie o efekcie, jaki daje korektor Kobo? Używałyście go kiedyś?
Bardziej jednak lubmy korektory z pędzelkiem :) ale dobrze ,że recenzja się pojawiła :) korektory to istotny element w wykonaniu makijażu:)
OdpowiedzUsuńbuziaki
xo xo xo xo xo
Chyba tylko raz miałam korektor z pędzelkiem, chętnie wypróbowałabym jakiś w przyszłości.
UsuńJa chyba wolę korektory w płynnej konsystencji, ale ostatnio myślę o czymś takim, jak kamuflaż z Catrice. Trochę się martwię o zbieranie się takiego produktu.
OdpowiedzUsuńFajny efekt daje ten korektor. Szkoda, że tak się średnio go używa. Ja mam jeden cień taki wysuwany i kolor jest super, ale łamie się i się boję go dotykać aż :D
Nie no, używało mi się go dobrze, kilka razy tylko mi wypadł, wtedy leciały niecenzuralne słowa w myślach, bo wiadomo, rano, człowiek się spieszy a diabeł się cieszy :) Mam nadzieję, że z treści nie wynika, że miałam trudności z jego używaniem.
UsuńTeż wolę płynne korektory :)
UsuńNie jest za ciężki?
OdpowiedzUsuńPrzy odpowiednim rozprowadzeniu można uzyskać mocniejszy lub delikatny efekt. Zależy od nas, na jakim nam zależy.
UsuńZaciekawił mnie, bo nigdy nie spotkałam się z korektorem w sztyfcie :>
OdpowiedzUsuńJest ich trochę na rynku.
Usuńnie mialam nic z kobo:)
OdpowiedzUsuńZ Kobo miałam tylko eyeliner w pisaku, który nie przypadł mi do gustu ;-)
OdpowiedzUsuńTo jest z kolei kosmetyk, z którym ja mam mało do czynienia. Ostatnio wpadł w moje posiadanie pierwszy, który był w Glossybox.
UsuńChciałam go kiedyś sobie kupić, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć :(
OdpowiedzUsuńOjej, myślę, że cały czas są dostępne w regularnej sprzedaży. Trochę szkoda, że Kobo jest dostępne tylko w Naturach i często w ich szafach brakuje produktów.
Usuńoo coś dla mnie, ja niestety na co dzień muszę używać korektory pod oczy . Niestety ostatnio trafiłam na straszny bubel
OdpowiedzUsuńJa również używam codziennie :)
UsuńMiałam kilka razy w ręku ich kosmetyki ale jakoś nigdy jeszcze nie zdecydowałam się na zakup.
OdpowiedzUsuńJa mam kilka innych produktów ale nie dogłębnie przetestowanych jak korektor z posta.
Usuń