Skinfood Salmon Dark Circle Concealer - o azjatyckim korektorze pod oczy.


Swego czasu głośno się o nim zrobiło wg mnie za sprawą znanej nam chyba wszystkim Katosu. Zachwalała go mocno i pod urokiem jej zachwytu wiele dziewczyn sięgnęło po ten azjatycki kosmetyk, w ich gronie znalazłam się i ja :) Kupiłam go na ebay i mam już go bardzo dłuuuuuugo. Używam go na zmianę z kilkoma innymi korektorami.

Skinfood Salmon Dark Circle Concealer - tak brzmi jego pełna nazwa. Jest to kosmetyk przeznaczony do walki przede wszystkim z sińcami pod oczami (dziś piszę rymująco!). Myślę, że ograniczenie zastosowania tylko do tej roli byłoby dla niego krzywdzące i na pewno dałby radę z zakryciem tu i ówdzie drobnej niedoskonałości w innym miejscu na twarzy. Skupię się jednak dzisiaj faktycznie przy oczach, gdyż ja korektory stosuję praktycznie wyłącznie do tego celu.

Moja skóra przy oczach jest ekstremalnie delikatna i cieniutka i cierpię na niebieskawy odcień skóry w wewnętrznych kącikach. Fakt, że jestem bardzo blada tylko mocniej uwydatnia owy "problem". Bywały nawet sytuacje, że znajomi mi mówili, że chyba się czymś rozmazałam, bo z biegiem dnia i poziomem zmęczenia sytuacja się tylko pogarsza. Korektor więc jest kosmetykiem, który bezwzględnie stosuję rutynowo codziennie.

Salmon Dark Circle korektor ma łososiowy odcień, który znakomicie niweluje sinawe plamy pod oczami. Jest to kosmetyk dość tłusty i dla mnie bezwzględnie wymaga przypudrowania, co dodatkowo oprócz zmatowienia utrwala również sam efekt. Konsystencja kosmetyku sprzyja podczas aplikacji, nie wysycha szybko i można z nim popracować bez presji, że za kilka sekund stanie się to już nie możliwe. Dodatkowo również nie wysusza skóry pod oczami.

Korektor znajduje się w bardzo fajnym słoiczku, ma ciekawą i nie dającą się nie lubić oprawę. Pojemność - 10 gram. Wg mnie całkiem sporo. Wystarczy nam na długie miesiące przy codziennym stosowaniu.

Jeśli szukacie korektora dającego delikatny efekt, to myślę że Salmon będzie dla was nie koniecznie odpowiedni. Nie jest to kosmetyk ciężki (zależnie od ilości w jakiej go aplikujemy) ale przez znakomitą pigmentację trzeba dać mu szansę na "poważniejsze" wyzwania.

Koszt tego korektora to około 8 dolarów czyli jakieś niecałe 30 zł. Jak dla mnie zdecydowanie jest wart swojej ceny. Używam go od dawna i moje zdanie o nim nigdy się nie zmieniło, służy mi wiernie i jest bardzo dobrym kosmetykiem. Na pewno jeśli zanim się skończy a zauważę, że nie ma już swoich właściwości zdecyduję się na kolejne opakowanie. Lub po prostu jak się skończy.

Ale, ale! To nie wszystko :) Muszę napisać jeszcze o tym, co jest dla mnie jego minusem. Nie za bardzo lubię tłustych, lepkich kosmetyków pozamykanych w słoiczkach, pojemnikach, które się otwiera narażając sporą część kosmetyku na czynniki zewnętrzne. Choćbyśmy nie wiadomo jak szybko działały to zawsze są one narażone na kurz, paproszki latające w powietrzu, które lubują osiadać na ich wierzchniej warstwie.

Z drugiej zaś strony konsystencja kosmetyku - czyli jakby pasta, uniemożliwia właściwie jego przechowywanie w innej formie. Na sztyft jest za miękki, na tubeczkę zbyt gęsty. Tak więc najlepiej wyrobić w sobie nawyk ekspresowego zamykania wieczka i regularnie oczyszczać z niechcianych farfocli.

No dobrze, piśmiennie wyczerpałam już temat pisząc wszystko co zaplanowałam, przechodzimy do części wizualnej :)  - najpierw sam korektor ( z mojego słoiczka zeszła już boczna etykieta). Następnie zdjęcia z procesem aplikacji i końcowym efektem.




Skóra bez podkładu i korektora.


Nałożony ale nie rozprowadzony korektor. Widzicie na tym zdjęciu jak dobrze kryje, ma świetną pigmentację.


Korektor roztarty. 


Twarz z korektorem, podkładem i pudrem. Widać różnicę?


Przed i po.


A taką siebie lubię najbardziej hehe. 

Korektor na mojej twarzy niweluje sińce i również sprawia, że wygląda na bardziej wypoczętą i świeżą. 
Oprócz tego od Skinfood używam jeszcze korektora NYX, Collection 2000, do niedawna też Kobo (planuję o nim również napisać). Na ważniejsze wyjścia na mojej twarzy ląduje Kryolan.

Używacie regularnie korektorów? Napiszcie które są wasze ulubione i czy macie jakieś doświadczenia z opisywanym przeze mnie dzisiaj "łososiowym" korektorem :)





12 komentarzy:

  1. Widać ogromną różnicę. Bardzo dobra cena, ja w niedzielę kupiłam korektor z Artdeco, ale kosztował ponad 2 razy tyle, a efekt wydaje mi się być bardzo podobny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie maskuje. Widać ogromną różnicę :) Ja pod oczy aktualnie stosuję Maybelline Dream Lumi Touch, a na twarz MAC Studio Finish :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym móc też używać i testować wiele innych, ale wiadomo, że korektora zużywa się w minimalnych ilościach więc wieki trwa zanim się któryś wyzeruje. Z moimi trzema zapewne potrwa to następnych kilka miesięcy.

      Usuń
    2. Chciałabym móc też używać i testować wiele innych, ale wiadomo, że korektora zużywa się w minimalnych ilościach więc wieki trwa zanim się któryś wyzeruje. Z moimi trzema zapewne potrwa to następnych kilka miesięcy.

      Usuń
  3. u mnie się jakoś nie spisał ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Łoo różnica widoczna , też by mi się taki przydał .;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo dobrego słyszałam o Azjatyckich kosmetykach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na co dzień nie używam, a powinnam :/ Już nie mam siły do moich sińców...
    (Używam Kryolan - fluid foundation do zakrycia sińców mych)

    OdpowiedzUsuń
  7. naprawdę widać różnicę, nie znam tej marki ale poszukam informacji o niej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od dawna mam ochotę skusić się na coś innego z ich firmy.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. No właśnie opakowanie jest przyciągające :)

      Usuń