The Body Shop - Shimmer Cubes paletka 06.

Dzisiaj zaprezentuję wam paletkę z The Body Shop "Shimmer Cubes". Pierwszą z nich zakupiłam sama jeszcze będąc w Anglii, dzisiaj pokażę drugą, którą dostałam od mojego przyjaciela na 30ste urodziny :)

Paletki są dostępne w 5 wariantach kolorystycznych. Dzisiejsza, którą opisuję to numer 06 "warm".


Cienie mieszczą się w plastikowych, kwadratowych, plastikowych jakby kostkach i razem są zebrane w plastikowy pojemniczek. Ten plastik musi być naprawdę dobrej jakości bo moją starszą paletkę otwierałam już dziesiątki jak nie setki razy i nie ma żadnych śladów uszkodzeń, nie pęka, nie kruszy się.




Kostki są sporej pojemności, każda to aż 4 gramy. Dla porównania wkłady okrągłe Inglota mają 1,8 grama pojemności. Specjalnie aby móc wam to pokazać zrobiłam zdjęcie z jednym Inglotem.


Nazwa paletek "Shimmer Cubes" wskazuje na to, że cienie są błyskotliwe lub iskrzące. Na powiece wyglądają jednak całkiem subtelnie i ładnie mienią się w słońcu lub sztucznym świetle. Nie ma tu raczej mowy o brokatowych lub perłowych cieniach. Ja bym je określiła jako względnie satynowe z większą ilością shimmera. Choć gdy patrzymy na nie w ich pojemniczkach wyglądają dość perłowo.



Minusem tych cieni jest to,że ich aplikacja nie należy do najłatwiejszych ani najprzyjemniejszych. Ponieważ ja używam bazy pod cienie codziennie to nie mam problemu z ich "przyczepnością" do powieki, natomiast są one dość "suche", słabo nakładają się na pędzelek i jestem przekonana, że bez bazy ciężko byłoby je nałożyć aby uzyskać zadowalający efekt. Troszkę teraz to co napisałam kłóci się z poprzednim stwierdzeniem, o skategoryzowaniu ich jako satynowe. Satynowe wszak cienie charakteryzują się łatwością w nakładaniu. Chodziło mi jednak bardziej o ich wykończenie na powiece. Tak przynajmniej uważam ja :)

Dobór odcieni - kwestia względna. Każdy mógłby się przyczepić, że wolałby choć jeden dużo ciemniejszy odcień, lub jakiś jeszcze jaśniejszy od najjaśniejszego w paletce. Przy jednak tak małej ilości odcieni składających się na całość bierzemy bez marudzenia co nam oferują :)

Pigmentacja cieni nie jest powalająca ale też nie jakoś kompletnie zła. Nakładając cienie na bazę na pewno uzyskamy wyraźniejsze kolory. 

A teraz kwestia chyba najbardziej dyskusyjna a mianowicie cena. Wiadomo, że The Body Shop nie ma najtańszych kosmetyków. Nie orientuję się w dokładnej cenie polskiej ale sprawdziłam ich cenę na angielskiej stronie i kosztują 16 funtów i z tego co właśnie pamiętam w PL kosztują około 60 zł, może nawet nieco ponad. Jeśli ktoś zna ich dokładną cenę to dajcie mi znać.

Przedstawię wam teraz swatche wszystkich odcieni (zdjęcie każdego robiłam w cieniu i słońcu):

 "marshmallow"

  "choc chip"

  "honeycomb"

  "dark chocolate"


Podsumowując ogólnie paletkę do jej plusów zaliczam pojemność cieni, solidne opakowanie i niespotykane rozwiązanie sposobu, w jakim cienie są umieszczone. Również jako plus uznam dobór kolorów, to moje subiektywne zdanie. Minusem dla mnie jednak jest jakość cieni. Ja, musicie wiedzieć, wszystkie cienie porównuję zawsze do mojego niekwestionowanego ulubieńca, czyli Inglota i w tym przypadku ta jakość jest sporo słabsza jak dla mnie.

A cena? Można ją rozpatrzeć na kilka sposobów. Dzieląc na 4 cenę paletki, otrzymamy jeden cień za kilkanaście złotych. Są jednak one naprawdę pojemne! Więc porównując np. do cen cieni MACa, wychodzą naprawdę tanio :) Jednak czy faktycznie jest nam potrzebny aż tak wielgachny cień skoro w Inglocie możemy kupić fakt, mniejszy ale tańszy i o lepszej jakości. Decyzja należy do was :)

Ja osobiście uwielbiam wszystkie (prawie) moje cienie i mam ich sporą kolekcję, bo wizaż to jest z całego świata "beauty" największa moja pasja i hobby. Dlatego też kwadraty TBS lubię i często po nie sięgam. Jednak gdybym miała ponownie kupić sama kolejną paletkę, głęboko bym się zastanowiła.

Na koniec kilka zdjęć delikatnego makijażu wykonanego omawianymi dzisiaj cieniami :)

Co o niej sądzicie? Jak zawsze poproszę, jeśli posiadacie którąś z paletek to napiszcie swoją opinię.






Ach! Cienie wyprodukowane są we Włoszech. Czyż nie brzmi to luksusowo? ;)




17 komentarzy:

  1. dark chocolate - podoba mi się najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo lubie tego typu kolory :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dark chocolate wygląda przepięknie!

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne kolory, ale widzę, że trochę średniaki:) ja mam rozświetlacz do powiek właśnie z TBS i jestem baaardzo zadowolona, świetny jest:) i kosztował mnie grosze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładne kolory! No i faktycznie spore :) Ładna propozycja makijażu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ładne kolorki, choć jakość faktycznie nie najlepsza, zwłaszcza w porównaniu z Inglotem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ciemna czekolada podoba mi się najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuu cudne cienie :) Bardzo fajny pomysł z opakowaniem i takimi kwadracikami :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie połyskują :D
    Pomimo tego błyszczenia Twój makijaż wygląda ładnie i subtelnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolory nie są w moim stylu, więc nie będę płakać, że suma summarum są kiepskie. Za taką cene oczekiwałabym jednak, że bez bazy będą wyglądać dobrze, a z bazą jeszcze lepiej.
    I podobnie uważam, że bez sensu są takie duże, kolor 100 razy zdąży nam się znudzić. Ja co prawda nie mam żadnego cienia z Inglota (wkrótce się to zmieni!) ale uważam, że faktycznie lepiej kupić tańszy, mniejszy ale lepszej jakości ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne :-) W opakowaniu wyglądają jak czekoladki :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyglądają naprawdę ładnie, ale jako że rzadko używam cieni do powiek, raczej nie skuszę się ze względu na cenę i ciężkie obycie z nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, również nie mając obsesji na tym punkcie do codziennego makijażu wolałabym mieć inną paletkę.

      Usuń
  13. Uroczo wyglądają te kolorki, podobają się:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miałam jej. Ładne ma kolorki :) i ciekawie wygląda opakowanie :) powyciągane cienie z paletki wyglądają jak czekoladki :D

    OdpowiedzUsuń