Glossybox luty.



W styczniu, po wielomiesięcznych rozmyślaniach zasubskrybowałam na 6 miesięcy glossyboxa. Zawsze maślanymi oczkami wpatrywałam się w monitor czytając posty bądź oglądając filmiki na YT na temat wspaniaych pudełek z kosmetycznymi gadżetami.

Skusiłam się w końcu i wcale mi to łatwo nie przyszło. Wiadomo - koszta. Jednak moje konto tylko raz mocno zabolało skubnięcie jego dobytku a mi szybko udało się puścić to w niepamięć. Teraz przede mną już tylko same przyjemności. Aż do końca czerwca....

W zeszłym miesiącu nie pisałam już nic w tym temacie, bo kiedy otrzymałam pudełko temat był już maksymalnie wykorzystany przez dziesiątki dziewczyn. Od tego wydania glossyboxa wtrącę i moją skromną opinię w gąszcz innych.

Postaram się skondensować myśli i przemienić na słowa pisane.

Za każdym chyba razem warianty pudełek się nieco różnią od siebie. Jedne osoby są bardziej, inne mniej zadowolone.

Ja w lutym otrzymałam:







Nie mogę uwierzyć, że to duo cieni kosztuje aż 80 zł. Przyznam szczerze, że nie kojarzę tej marki, ale na pewno pamiętem, że w ostatnich dniach gdzieś mi się rzuciła w oczy, nie pamiętam, czy przypadkiem w jakimś magazynie albo na necie. Nie wiem, czy jakość cieni powali mnie na twarz przy malowaniu, ale jedno wam powiem - kolory sprawdziłam i bardzo mi się podobają. Szczególnie ten jasny - ja jestem fanką migotek i w tym cieniu jest to coś :)


Idziemy dalej...



Lakier z brokatem. Jakże bym miała takim wzgardzić (patrz wyżej czego jestem fanką i maniaczką). Tym bardziej, że testuję teraz bazę pod lakiery z brokatem z Essence - peel off. Widziałam w innych wersjach pudełek czerwone lakiery Pierre Rene i niebieski Loreal. Nastawiłam się na czerwony, mam ich mało - ale wersji, którą dostałam nie widziałam u tych dziewczyn, których recenzje zdążyłam już niestety obejrzeć zanim paczka do mnie przyszła. Za miesiąc będe się tego wystrzegała, jeżeli przesyłka przyjdzie z opóźnieniem.



Tutaj mamy szampon i odżywkę firmy, której kompletnie nie znam. Przetestuję, zobaczę.



I na prawie koniec kosmetyk, którego jestem bardzo ciekawa. Nawilżające serum odprężające, hmm... No jestem ciekawa, wczytam się mocniej w informacje wydrukowane wewnątrz pudełka, przetestuję i podzielę się z wami opinią.

Ponieważ lutowe Glossybox jest wydaniem urodzinowym (Glossybox ma roczek) dostajemy w prezencie gadżety do dekoracji np. koreczków + papierowe foremki do babeczek.


Wszystko zamknięte w słodkim pudełku z maksymalnie dopracowanymi szczegółowymi dekoracjami.

Zapomniałam jeszcze o kuponie zniżkowym do sklepu z biżuterią, z którego na pewno nie skorzystam.



Z czego mogłabym powiedzieć, że cieszę się najmocniej? Chyba z kolorówki, czyli cieni i lakieru. Najbardziej jesten ciekawa serum z Tołpy a szampon z odżywką szczególnie nie wzbudzają we mie żadnych odczuć. Przydadzą się na wyjazdach. Pudełko jest ok ale to jeszcze chyba nie jest to wydanie, które by sprawiło, że byłabym bardzo, bardzo zadowolona.

A zatem prezentacja zrobiona. Fajnie jest dostawać co miesiąc pięknie opakowany prezent niespodziankę. Za kilka miesięcy zdecyduję, czy dalej będę subskrybować Glossyboxa.


A już naprawdę na koniec zdjęcia Badiego, który nie mógł zrozumieć, że nie mieści się w pudełku bo jest średnio z 3 razy od niego większy...





6 komentarzy:

  1. bardzo fajna zawartość... Bardzo ciekawiły mnie kosmetyki z Topły. Może kiedyś się jakiś skuszę.
    Ale kicia jest cudowna! :) Ach! i ta "rozciapirzona" łapka na ostatnim zdjęciu! mmmmmmmm

    OdpowiedzUsuń
  2. jakoś nie przekonują mnie te wszystkie boxy, nie lubię kupować w ciemno
    Ale kocur uroczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dostałam ten sam wariant :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak. Dać kotu pudełko... ^-^

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam tą odżywkę i szampon - totalnie mnie zawiodły, moje włosy po nich wyglądały podobnie jak przed myciem -.-

    OdpowiedzUsuń