Makijażowy ekwipunek na zimę - Bye Bye!

2 razy do roku robię u siebie w domu kosmetyczną przeprowadzkę. Wiosną i latem robię makijaż w świetle dziennym a zimą przenoszę się do najjaśniejszego (mowa o sztucznym świetle) i najcieplejszego pomieszczenia w domu czyli łazienki. Wtedy to też zabieram ze sobą mój różowy koszyczek i pakuję do niego mocno okrojoną część mojego makijażowego arsenału, którą zamierzam używać przez kilka miesięcy.

Wadą mojego skromnego zimowego ekwipunku jest to, że używam najczęściej tylko cząstkę wszystkiego co posiadam, ale zaletą w odwrotną stronę jest fakt, że kosmetyki są przeze mnie sumiennie eksploatowane. Oczywiście nie daję sobie żadnego zakazu zaglądania do mojej pełnej kolekcji i używania jej, ale najczęściej jednak ograniczam się do różowego koszyczka. 

Na samym początku wyposażenie koszyczka jest skromniejsze niż pod koniec sezonu. Dobierając po drodze trwania zimy pojedyncze kosmetyki, zazwyczaj już w nim zostają.

Lada moment pożegnam się z cieplutką łazienką i wrócę na swój makijażowy parapet, obok którego mam szufladę z resztą dobytku oraz kufer.

Dzisiaj pokażę wam owy różowy koszyczek i jak wygląda jego zawartość przy końcu sezonu. Jeśli jesteście jej ciekawe, zapraszam do obejrzenia zdjęć :)



Widok z lotu ptaka :)
 
 

Zgromadziło mi się kilka pudełek z pudrami, rozświetlaczami i bronzerem. Numerem 1 jest używany codziennie od kilku lat transparentny puder sypki z Kryolana. 


Sypki puder rozświetlający, o ile pamiętam z Vipery albo Joko. Przesypany do pudełka, które zakupiłam specjalnie dla niego, ponieważ oryginalne pudełko się połamało. Puder idealny na imprezę dla fanatyczek brokatu. Ja czasami nakładam go w minimalnej ilości na powieki dla uzyskania efektu sparkle :)





2 podkłady używane prawie codziennie przez zimę - Avon Ideal Flawless (zamierzam o tym podkładzie napisać recenzję) oraz Rimmel Wake Me Up.


4 korektory - Collection 2000, Skin Food, NYX i Kobo.


Koszyczek po wypakowaniu wierzchniej warstwy :)

 
Moja idealna, niezawodna, najlepsza baza pod cienie - enta buteleczka.


W tym roku zimą postanowiłam mocno wymęczyć paletki Sleeka. Sama nie do końca wiedziałam ile ich mam, ze zdjęcia wynika, że 7. Wydawało mi się, że mniej :)


Okrutny tusz Maybelline - męczę go, na szczęście lada dzień nastąpi koniec jego kariery. Jego recenzję znajdziecie tu: klik


2 babcie w mojej kolekcji róży.


Tutaj kilka pojedynczych cieni różnych firm oraz mini paletki.




Oraz inne kosmetyki, używane rzadziej, część z nich jest stosunkowo nowa.


I na koniec moja kochana paletka z Inglota - najstarsza i pierwsza jaką zakupiłam. Zawartość jej wnętrza przez zimę się zmieniała, najczęściej przy okazji wyjazdów, w zależności od potrzeb. Cienie w podłużnych paskach to te zakupione z paletką. I tym oto składem zamykam sezon :)

W mojej letniej szufladzie w międzyczasie zapanował ładnie ujmując - lekki galimatias. Mam jeszcze troszkę czasu aby ją uporządkować przed nadchodzącą wiosną. 

Gdzie wy w waszych mieszkaniach macie swoje makijażowe stanowiska? 

Pozdrawiam was!


11 komentarzy:

  1. Chyba bym nie potrafiła rezygować z niektórych kosmetyków na tyle miesięcy :p

    Ja trzymam wszystko w kufrze, a maluję się w łazience :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie nie do końca wygląda tak, że rezygnuję. Zawsze jak mam ochotę na coś innego, jest to pod ręką w mieszkaniu. Natomiast gdy codziennie rano robię szybko makijaż dzienny, to i okrojona zawartość koszyczka okazuję się zbyt obfita :)

      Usuń
  2. No trochę tego masz :) Ja wolne cienie od razu przekładam do paletki, lubię mieć wszystko pod ręką, do szału by mnie doprowadzało szukanie rano jakiegoś cienia. Moje kosmetyki trzymam na komodzie i w jednej szafce komody. Do tego podświetlane lusterko i moje stanowisko makijażowe gotowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbieram się właśnie powoli mentalnie do przeniesienia większości pojedynczych cieni do paletki. Musi to być odpowiedni dzień z masą wolnego czasu. Zastanawiam się też nad przeniesieniem cieni z paletek Sleeka do jednej palety, ale tego nie jestem jeszcze na 100% pewna.

      Usuń
  3. mały koszyczek ale zawartość duża ;D
    Ja też zimowe miejsce mam w łazience. Od kiedy ranki już są jasne to maluję się na parapecie albo przy stoliczku z ikei ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten tusz.. brrr! Okropny, w ogóle się u mnie nie sprawdził, natomiast bazę pod cienie chętnie bym przetestowała :)
    Obserwuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. sporo tego :) ja niedawno przeorganizowałam swoje kosmetyki i przeniosłam się z łazienki na biurko , które stoi przy oknie w pokoju ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Woah, sporo tego! Ja nawet 1/8 tego nie mam ;) Ale podziwiam cię że tak wszystko męczysz i wykańczasz nawet ten tusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tylko mniejsza część z tego co posiadam :( Niby mam tego ogrom, ale widziałam wiele duuużo większych kolekcji :)

      Usuń