Primark i DM - po shoppingu.

Jak pisałam we wcześniejszym poście w minioną sobotę miałam okazję wybrać się do Berlina. Głównym celem było spotkanie po latach ze znajomym. Jednakże bez ściemy, zaplanowana wizyta w Primarku i DM również sprawiała, że tkwiłam w wirze podekscytowania.

O ile Primark znam i bardzo lubię to kiedykolwiek będąc w Niemczech nigdy nie zaglądałam do drogerii DM. Myślę, że gdyby nie blogi i wiele, wiele postów o kosmetykach tego sklepu podsycających chęć ich posiadania i używania to i tym razem bym tam nie zaszła.

Nasze zaplanowane jako pierwsze spotkanie ze znajomym było tak miłe, że przedłużyło się bardziej, niż wydawało mi się, że potrwa. Do Primarka trfiliśmy około 17 a sklep jest czynny do 21 więc spoko, 4 godziny powinny wystarczyć na luzie. No więc trochę w tym szacunku się myliłam biorąc pod uwagę zaplanowaną jeszcze jako drugę wizytę w DM. Na szczęście drogeria jest zaraz na dolnym piętrze tego samego cetrum handlowego.

Primark jest naprawdę duży i ma 2 poziomy. Na dolnym poziomie są ciuchy damskie, torebki, akcesoria. Na drugim odzież męska, dziecięca, buty, damska bielizna i stroje kąpielowe oraz malutka część z wyposażeniem do mieszkania. Na obydwu piętrach są również gdzie niegdzie porozstawiane stojaki z akcesoriami.

Chodziłam zatem (naprawdę prężnie i zdecydowanym krokiem ) pomiedzy półkami, za mną jak cień mój chłopak - cierpliwie, bez pośpieszania, trzymając raz po raz koszyk. Muszę przyznać, że cały ten wypad na shopping to był jego miły gest w moim kierunku. Starał się naprawdę stwarzać aurę, jakbym tam była z najlepszą przyjaciółką a nie znudzonym facetem :)

Ani się nie spostrzegłam a wybiła 20:40. Na ten sklep naprawdę potrzeba dużo czasu, jeśli chciałoby się zrobić porządne, obfite i mocno przemyślane zakupy. Do samej przymieżalni czeka się w dość długiej kolejce co dodatkowo kradnie nam czas. Do koszyka można z całego sklepu włożyć i 50 szt. odzieży ale do przymierzalni można wziąć max. 8 szt. Aby zmierzyć resztę trzeba od nowa ustawić się w kolejkę.

W każdym razie wybiła godzina alarmująca aby szopping zakończyć i na spokojnie posnuć się między półkami w DM. Zapłaciliśmy i ruszamy dalej.

Półki w DM uginają się od różności Balei i Alterry. Z mojej strony 0 koncepcji. Ceny dość niskie, myślę - biorę na chybił trafił. Bez szaleństwa tylko. Krążę może przy 4tej alejce gdy nagle podchodzi zaaferowany narzeczony i stanowczo oznajmia - Kasiu idziemy do kasy! Myślę sobie - biedaczek, rozumiem, że w takim tempie wrzucania produktów do koszyka przy końcu możemy zbankrutować. Okazuje się jednak, że mądra Kasia sprawdzając godziny otwarcia Primarka przyjęła, że dotyczy to również całego centrum! Moja pomyłka, DM jak i inne sklepy zamykają godzinę wcześniej. Człowiek uczy się na błędach. Z więc kilkoma zaledwie produktami idę ze spuszczoną głową do kasy. Ostatecznie jednak nie jest tak źle. Świat na Balei się nie kończy :) Na alverdzie za to tak, bo w popłochu nic z tej firmy nie wpadło do koszyka :D

Teraz już w skrócie konkretnie o zakupach, bo z relacji wyszła mini opowieść. Na zdjęciach zobaczycie co kupiłam. Cieszę się, że nie poniosło mnie jakieś zakupowe, bezmyślne szaleństwo. Kupiłam 2 ciuchy i kilka gadżetów. Z bezrękawnika cieszę się najbardziej, od kilku mcy był na mojej liście "I'd like". W Polsce jeśli jakiś mi się podobał to kosztował zbyt dużo jak dla mnie, ten idealnie wpasował się w mój gust. Tak naprawdę ze wszystkiego co kupiłam jestem zadowolona ale najbardziej po prostu z udanego dnia. Choć było bardzo zimno to niebo było bezchmurne i piękne słońce dopełniało radochę z wycieczki.

Udało mi się zorganizować również coś dla was :) Kolejne osoby zagladające do mnie sprawiają, że jest mi bardzo miło. To również mobilizuje i zachęca do mojej aktywności na blogu. Zapraszam w czwartek na rozpoczęcie rozdania!

Teraz jeśli ktoś jest ciekawy - kilka zdjęć.


Bezrękawnik. Lubię te zapięcia w stylu budrysówek.


Torby wydają się wielkie i wypachane, to tyłko złudzenie :)


Sweterk, lampa prześwietliła go na przestrzał, w rzeczywistości nie prześwituje.
Pierwszy w moim życiu komin, iście wiosenny.


Infantylna torba - uwielbiam.


Kubek niekapek, zestaw pustych buteleczek na podróż na nasze ulubione kosmetyki, okulary i 2 świeczki (koniecznie mam zaznaczyć, że wybrane przez Micza).


DM

Sama jestem zdziwiona, że wygląda to wszystko dość ubogo :)

Na zdjęciach nie pokazałam jeszcze jednego zakupu, dla mnie równie udanego jak bezrękawnik a nawet bardziej a mianowicie czółenek, które mają dużą szansę być założone na ślub. Nie jestem pewna ponieważ zmagam się z wysokością obcasów. Jak wytrenuję nóżki to na nich w tym dniu się znajdą. Bardzo bym chciała bo jak dla mnie są cudowne.

Co myślicie o moim "wielkim" shoppingu?

Pozdrawiam :*





12 komentarzy:

  1. komin jest śliczny <3 sama bym taki przygarnęła :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm, zazdroszczę :( a jak ceny w tym DM? tak z ciekawości, bo będe miała okazje wybrać się do Niemiec, a nie wiem czy warto szukać konkretnie tego sklepu, bo w Niemczech w ogóle jest duży wybór wszystkiego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne, rozumiem. Powiem Ci, że z tego co ja wybrałam to tak około 1 euro, nawet niektóre mniej a niektóre troszkę więcej - biorąc pod uwagę, że ja kupiłam jedynie żele pod prysznic, szampony, jakiś balsam. Nie obeszłam nawet jednej połowy z dostępnych półek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne zakupy :) zazdroszczę kosmetyków z Balea :p
    Ooo a ja nie mam jeszcze komina, nigdy nie miałam, więc muszę kiedyś wkońcu kupić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to i mój pierwszy komin :) Dzisiaj planuję rozpocząć małe rozdanie, będzie też Balea więc zapraszam :)

      Usuń
  5. super! a szczególnie kosmetyki... ;)
    obserwuję, http://www.sensationinwardrobe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny sweterek :)

    obserwuję
    http://mjsmakeup.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świeczki, kubek wow! piękne! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń