Jak naprawić pokruszone cienie lub inne prasowane kosmetyki.

Dzisiaj chciałam wam pokazać metodę ratowania naszych prasowanych kosmetyków, które w jakiś sposób nam się pokruszyły. Niecenzuralne słowa, które najprawdopodobniej leciały wtedy z naszych ust nijak nie działały odczarowująco na powstałą szkodę.

Otóż jest sposób na uratowanie naszych cennych kosmetyków, znany w wirtualnym świecie prawie wszystkim maniaczkom, banalnie prosty. Postanowiłam udokumentować w zdjęciach pobyt moich 3 cieni w klinice odbudowy.
Co jest nam potrzebne. Sposób jest zasadniczo jeden, różniący się szczegółami w wykonaniu. Przede wszystkim potrzebny jest nam zepsuty kosmetyk i alkohol. Ja kupiłam spirytus i w tym momencie nie mam pewności czy nie za ostro potraktowałam moich cieni. Dodatkowo przydadzą się papierowe ręczniki, woreczek śniadaniowy, szpatułka bądź jakiś pędzelek z okrągłym zakończeniem trzonka, moneta lub inny płaski i drobny przedmiot.


  


Zaczynamy.
Wkładamy cień w narożnik woreczka – pozwoli nam to zapobiec znacznemu rozsypaniu się cienia na około przy jego kruszeniu.


Szpatułką lub trzonkiem pędzle albo całkiem innym przedmiotem, kruszymy do końca nasz cień aż do uzyskania proszku bez grudek. Sugeruję robić to powoli i ostrożnie.



Następnie przy tak małej ilości kosmetyku do naprawy fajnie byłoby mieć strzykawkę albo pipetkę do wlania właściwiej ilości alkoholu do proszku, ja poradziłam sobie przelewając go z łyżeczki.


Mieszamy proszek z „wódą” na papkę. Ilość alkoholu dozujemy na oko – lepiej nalać go początkowo mniej niż przedobrzyć.




Kolejnie przygotowujemy ręcznik kuchenny (ważne, żeby nie był to jeden z tych, które zostawiają po sobie paproszki), może też być to kawałek materiału. Zwilżamy go alkoholem i kładziemy na nasz cień. Przygotowaną monetę naciskamy na cień przez papier lub materiał, szczególnie robiąc to precyzyjnie przy brzegach metalowej foremki.



Gdy osiągniemy zadowalający nas efekt wyprasowania cienia – odstawiamy go na bok aby alkohol mógł wyparować. Po krótkim czasie możemy z powrotem cieszyć się naszym cieniem – prawie jak nowym.

Ja dzisiaj naprawiłam w 2 cienie Inglota i 1 Yves Rocher. Jestem zadowolona, że w końcu się do tego zabrałam.
                                    




Brązowy cień naprawiłam tylko w rogach, jest go więcej niż Inglota i nie chciałam kruszyć go w całośi.

Czy naprawiałyście już swoje kosmetyki w ten sposób? A może wasza metoda różni się od mojej? Mam nadzieję, że ten popularny sposób i tak okaże się komuś przydatny.

4 komentarze: